Co można zobaczyć w wannie
W działach: Z przymrużeniem oka | Odsłony: 7Mojego kota, jak chyba wszystkie koty niezwykle interesuje wanna. Kiedy ktoś jest pod prysznicem siedzi na pralce i się wgapia jak wąż hipnotyzujący mysz. Czasem ma szczęście i ktoś z domowników robi sobie kąpiel. Zazwyczaj to jestem ja, od czasu do czasu lubię poleżeć sobie w wannie z kieliszkiem wina i dobrą, relaksującą książką.
Ten leniwy futrzak usłyszy już pierwsze krople wody opuszczające kran, ba! Wyczyta z moich myśli nawet pomysł. Ja mówię: A może dziś zrobię sobie kąpiel z mnóstwem piany i Mastertonem? A on już siedzi na pralce.
A potem włazi na obudowę, kluczy między szamponami, paca łapką pianę, jak sęp obserwuje kawałki nogi pojawiające się nieoczekiwanie w bieli.
To pełne namaszczenia skupienie, nastawienie uszu i pasja widoczna w nastroszeniu każdego włosa (a ma ich mnóstwo, uwierzcie mi, to kot składający się z futra i pazurów) sugerować może dwie rzeczy: lubi dużą wilgotność powietrza lub widzi/czuje rzeczy niedostępne dla naszych oczu.
Tak naprawdę mamy bardzo podobne zmysły. Jesteśmy dosyć blisko spokrewnieni. Termoreceptory węży, komórki czułe na natężenie pola elektrycznego rekinów, złożone oczy owadów – to może być dla nas coś obcego. Koty są ssakami. No, może nie mamy wibrysów, tak świetnego wzroku, ale tak naprawdę względem wielu rzeczy reagujemy podobnie. Kotu jest zimno wtedy, kiedy nam, lubi zapach surowego mięcha, lubi spać przy Rammsteinie, lubi towarzystwo i dotyk innego ciepłego osobnika ze stada.
Czasami mam wrażenie, że widzi demony. Kto wie, może duża ilość wody otwiera wrota do innego świata? Może zapach płynu i duża wilgotność jest dla kota obrazem?
Może gdy ja pytam: Co takiego tam widzisz?
On myśli: Powiedziałbym ci, ale jesteś tak ograniczona…
Pomyślcie, jesteśmy bardzo blisko ewolucyjnie w stosunku do innych ludzi. Mamy takie same geny, podobne wychowanie, żyjemy w tym samym kręgu kulturowym. Podobnie reagujemy. Widząc cytrynę ślinimy się a Jasia Fasolę – uśmiechamy.
Mnóstwo ludzi słyszało co nieco o RPG. Wiemy co to jest teatr, odgrywanie roli czy świat alternatywny. To są pojęcia istniejące w naszym języku. Niektórzy mieli nawet na szkoleniach odgrywanie rólek.
Jednak na wyjazdach integracyjnych nie mówię o tym, czym się interesuję. Zazwyczaj kończę na tym, że „lubię dużo czytać i oglądać filmy”. Analiza filmu czy wykroczenie w rozmowie poza krótkie streszczenie kończy się zacięciem rozmówcy. Kiedy nieopatrznie wygadałam, ze lubię horrory, niektórzy zaczęli uważać, że nie boję się niczego – no bo takie straszne rzeczy czytam i oglądam. Wspólne zagranie w Mafię jest świetne, ale to dla niektórych granica możliwości. Czasami mam wrażenie, ze weszłam na poziom gry komputerowej niedostępnej dla innych.
Są ludzie, którzy uważają, że każdy ma jakieś tam hobby. Bo hobby to coś co robisz w wolnym czasie. Jak słuchasz radia, oglądasz telewizję i czytasz gazety, to można powiedzieć, ze jesteś znawcą tematu, który akurat się przewija. Gadają o Madonnie i jej najnowszym koncercie? O Euro2012? Masz za sobą 20 artykułów z gazeta.pl o wannie Wassermana? No to interesujesz się muzyką, sportem i polityką. W CV dziewczyny dodają jeszcze modę. Tak, interesuję się modą, mam przystrzyżoną grzywkę i najmodniejsze perfumy nawet jeśli do mnie nie pasują. Nanokosmetyki i Spa. Bo ktoś powiedział, że trzeba mieć hobby (albo, ze jest modne:P). Jestem pewna, że mnóstwo osób poradziłoby sobie bez niego.
Oczywiście są osoby, które w tym siedzą i zjadają takich pseudohobbystów na jeden kęs. Na rozmowę do mojego znajomego przyszła dziewczyna, która w CV wpisała sobie, że jej hobby to ekranizacje komiksów Marvela. Przeprowadzający rozmowę ucieszyli się, że w końcu usłyszą coś ciekawego i zapytali, co sądzi o Spidermanie. Powiedziała, że nie widziała. Następny film? Też nie. A co jej się podobało? Nic nie widziała, jej chłopak tylko się tym interesuje i pomyślała, że to dobrze będzie wyglądało (oryginalnie) w CV-ce. Kurcze, co za impregnowana dziewczyna, to co, ona nie chodzi z chłopakiem do kina?
Każdy z nas ma jakąś przestrzeń na potrzeby inne niż podstawowe. Na zainteresowania, myśli i inne takie. Można je wypełnić pierdołami, ścinkami z pracy, samym życiem. Ale można tu wpakować naprawdę obszerne i szczegółowe zainteresowania. To, czy jest czas, siły itp. Zależy tylko od człowieka. Dziadek pewnego redaktora z Poltera gra w tenisa, jeździ codziennie rowerem, interesuje się tym, co je i śledzi wyniki polskiej kadry siatkarskiej. Całe życie się tym interesował i robi to nadal.
Większość osób, które dosyć mocno się czymś interesują, siłą rzeczy mają ograniczoną przestrzeń na pierdoły. Czy zdarzyło się Wam siedzieć na spotkaniu i słyszeć, jak ktoś nawija o Dodzie czy kimś takim, a Wy nic z tego nie rozumiecie?
I sytuacja w drugą stronę – od wniosków z filmów rozwijam wspaniałą teorię o roli telewizji w horrorach i znajomi mówią – eee wróć na ziemię.
Czasem hobby jest tak rozbudowane, pasożytnicze i wielowarstwowe, że potrzebujemy specjalnych znajomych do rozmawiania o nim. Niektórzy zaglądają na przykład na Poltera.
Cały dzień dziś siedzę w pracy, spoglądam na zieleń za oknem, chmurki na niebie i myślę o mojej postaci śniącej z Klanarchii. Nie pierwszy raz i nie ostatni, pamiętam całe tygodnie planowania między sesyjnego, co zrobi Gretchen, czarodziejka z Middenheim, czy wampirzyca itd.
Widzieliście kreskówkę Laboratorium Dextera? Był tam motyw, że Dexter robi różne nudne rzeczy takie jak mycie się czy sprzątanie i myśli tylko o tym, jak przykręca śrubki w swoim laboratorium. To ja tak siedzę i myślę o wędrówkach od klanu do klanu. O nowych czekających na odkrycie interiorach i ludziach, których chciałabym poznać na swej drodze. O nowych zdolnościach i wyprawie do miast Skazy. O przenikaniu między wymiarami. O tym, na czym mogłaby się opierać sesja w stylu gore czy giallo.
I przychodzi mi teraz panna z kubkiem kawy, też znudzona bo dziś nic się nie dzieje i pyta, co robię?
Zacytuję kota: Powiedziałabym ci, ale jesteś tak ograniczona…