Dziś będzie o starych ludziach
W działach: samo życie | Odsłony: 11Czasami zastanawiamy się, co będziemy robić, gdy będziemy starzy. Czy po przejściu na emeryturę cała nasza paczka przeniesie się do domu spokojnej starości, gdzie po podpięciu się do sieci będziemy łupać w Diablo 8? A może zakupimy na spółkę technomantycznego MG i, zatopieni w akwariach pożywki będziemy mknąć po pustkowiach naszego ulubionego świata walczyć z potworami przyobleczeni w wirtualne, wiecznie młode ciała? Może te ciała będą „względnie młode”, bo jak powiedział jeden staruszek w „Wyjątku z opisu wizyty kapitana Stromfielda w niebie”, człowiek się przyzwyczaja do swojego ciała i chociaż na początku szaleje i bierze ciało młodzieniaszka, to później wraca do wieku, do którego się przyzwyczaił.
W każdym razie sprawa może na razie nie jest paląca, ale nie ma w tym nic dziwnego, że czasem, patrząc na naszych dziadków czy rodziców zastanawiamy się, co my będziemy robić w ich wieku. Ja na przykład mam mocne postanowienie utrzymania zainteresowań, bo gdy patrzę na moja rodzicielkę, która już nie pracuje i nudząc się na potęgę hoduje parówiastego, rozpuszczonego psa, marudzi o wnukach i w ramach urozmaicania sobie czasu planuje swoje wesele, to nachodzą mnie różne myśli. Tak, moja mama też planuje wyjść za mąż, od kilku lat, tylko wciąż przesuwa termin, jej mężczyzna cierpliwie to znosi. Nie wiem, czy to brak zdecydowania czy obawa, że po ślubie nie będą mieli ze sobą o czym gadać (patrz: Cztery wesela i pogrzeb). W każdym razie ja uważam, że jakieś fajne hobby dobrze by jej zrobiło.
Czuję się w pewien sposób trochę „bezpieczniejsza”, mam zainteresowania, które tak naprawdę nie wymagają dużej ilości kasy, przynajmniej nie tak dużej jak podróże po Azji, książki można kupić lub wypożyczyć, Internet – lub odpowiednik Internetu - może nie będzie zbyt skomplikowany, a stare gry może da się uruchomić na jakimś „odrasowionym” sprzęcie. Może jest to pewnego rodzaju „zaczarowywanie i oswajanie” starości.
Myślenie o własnej starości jest w pewien sposób przeciwne naszej naturze. Wciąż jestem po tej stronie barykady, która zalicza ludzi starszych starych do „obcych”. Nie chcę stawiać granicy, od kiedy zaczyna się starszość i starość, powiedzmy ogólnie, że chodzi o osoby starsze od naszych rodziców, siwe, czasem bezwłose, takie, których ciała straciły już właściwe dla seksualności kształty.
Niedawno czytałam w GW artykuł o gazetce szkolnej, w której autor pisał m. in. o „zdziadziałych” staruszkach, których można spotkać w środkach komunikacji miejskiej. Całość wyglądała tak, że młody człowiek wyraził swoją opinię o starszych ludziach, może nie wprost, ale czytelnicy znaleźli w niej mocno obraźliwe tony. Rozumiem tego chłopaka. Oczywiście rzecz jest nie do obrony, bo dotyczy krzywdy osób, które według zasad społecznych powinny być otaczane szacunkiem i opieką ze względu na wiek, przejścia i często kiepski stan zdrowia. Bo jest rasistowska.
Ale z drugiej strony pomyślcie:
- pewnie kilkoro z Was dostało kiedyś lub czytało „listę zachowań staruszek w autobusie” np.: mimo, że o lasce pędzi do siedzenia lub rzuca celnie siatką w celu zajęcia miejsca,
- chyba większość oglądała i śmiała się ze skeczy Latającego Cyrku, gdzie grane przez mężczyzn kobiety były pozbawione seksualności, głupie i/lub obdarzone różnymi cechami dobrymi do obśmiania. Może nie były super stare, ale na progu tego wieku,
- boli.blog – widzieliście ten rysunek o ślinieniu się? Dla zainteresowanych i dorosłych - link.
Chyba każdemu z nas zdarzyło się nieprzyjaźnie pomyśleć o staruszce lub staruszku w tramwaju. W czasie studiów nie znosiliśmy jeździć na tracie rynek wielkopolski – rynek jeżycki, bo tramwaje były zapchane staruszkami jeżdżącymi w poszukiwaniu marchewki o 5 groszy tańszej. Z jednej strony, wiadomo, emeryci są biedni, powinno to wzbudzać współczucie, z drugiej, mówiliśmy o tym jako totalnej masakrze i czuliśmy się koszmarnie jadąc „jedynką” na Ogrody.
Ludzie tak czują, my tak czujemy, ja tak czuję. Nie można potępiać za uczucia. Śmiejemy się z rzeczy, które nas bawią, wzdrygamy z obrzydzenia, jeśli coś wzbudza wstręt. Następna rzecz – starsi ludzie często śmierdzą. Rzecz jasna nie wszyscy, ale w tramwajach, którymi jeżdżą ludzie młodzi (studenci, gimnazjaliści bez samochodów) także spotyka się starszych ludzi (również bezsamochodowych i biedniejszych).
Jedna z moich babć mieszkała w Niemczech, czasami spotykałam jej koleżanki, często samotne, schorowane, o dwóch kulach, z panią z opieki społecznej pchającą wózek itp. Wejście do domu którejś z nich, lub stanięcie obok w kościele było jak wizyta w drogerii – każdą z nich otaczał obłok detergentów, mydła, kremu i pudru. Nasze polskie staruszki wciąż maja wbite do głowy jedno z przykazań oszczędnościowych: mycie codzienne twarzy i rąk, kąpiel raz w tygodniu. To, że ta technika oszczędnościowa wody i prądu wciąż istnieje mogą się przekonać studenci mieszkający na stancjach. Za moich czasów to było bardzo popularne :)
O, stancje – następne źródło wiedzy o starszych ludziach, z którego korzystają bo muszą „ci młodsi”. Swego czasu krążył po necie filmik, na którym dwie starsze panie przetrząsały i wulgarnie komentowały rzeczy mieszkającej na stancji pary. Jak powiedział George Carlin – niektórzy rodzice zasługują na szacunek, inni nie (dla zainteresowanych całym wywodem o 10 przykazaniach - link). I odnosi się to wszystkich, także do starszych osób.
Dzisiejsze nastolatki – tak, wiem, to także wielu z Was – bywają obcym zjawiskiem dla rodziców, a dziadkowie, wychowani inaczej, przyzwyczajeni do innych warunków i zasad to zupełnie obcy świat. Jedna z moich babć była starsza ode mnie o 65 lat – pomyślcie! Z jednej strony była kopalnią wiedzy (mocno wybiórczej i subiektywnej), z drugiej skamieliną z przeszłości. Kiedy skończyłam 16 lat powiedziała, żebym rozglądała się za mężem, bo zostanę starą panną, a 16 lat to najlepszy wiek na zamążpójście. Ech…
Starsi ludzie bardzo często odbierają zbyt swobodne zachowanie jako atak przeciwko nim, choć często dzieciaki biegające pod oknami nie chcą komukolwiek dokuczyć, po prostu się bawią. W Poznaniu nie ma żadnego skate-parku, deskorolkowcy czasami jeżdżą w pustych fontannach przed operą, co wywołuje oburzenie spacerujących osób. Sama słyszałam nieraz, jak spacerujący staruszkowie wyrażają się niepochlebnie o „dewastatorach” i grożą wezwaniem policji. Kurcze, po pierwsze, gdzie oni mają jeździć? Po drugie, chyba lepiej, jak siedzą wewnątrz fontanny a nie rozbijają się po ścieżkach, gdzie biegają małe dzieci? Tylko, że starsza osoba o tym nie pomyśli, bo ma jedno wyobrażenie „porządnej” młodzieży.
Heh, pamiętam, gdy kiedyś, przy jakiejś burze za skakanie ze strychu na siano, czy wypuszczenie świń, gdy babcia ostro mnie obsztorcowywała, dziadek, dużo młodszy od babci i bardziej elastyczny, powiedział: Hela, o ile pamiętam, to ty kiedyś wlazłaś na topolę, żeby podbierać srokom jajka i podarłaś odświętny fartuszek. Babcia bardzo się złościła na takie niewychowawcze uwagi.
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co mogłoby pomóc w takiej sytuacji, wiecznej wojnie dwóch stronnictw. Wojnie, która pewnie zawsze będzie trwała, której nie zapobiegną uwagi „zobaczysz, kiedyś i ty będziesz stary”, czy „zapomniał wół jak cielęciem był”. Młodzi ludzie spotykają się z niechęcią i mentorskim tonem starszych, co odbierają jako agresję. Oni wiedzą, że podporządkowanie się wszystkim z racji wieku nie jest obowiązkowe.
Prawdopodobnie najbardziej przyjazna formą nauki wspólnego życia byłoby to, co najprostsze, czyli mieszkanie razem, udział w życiu społecznym itp. Zresztą, takie „udzielanie rad” wcale nie było moim zamiarem.
Chciałam tylko napisać, że rozumiem autora, który uczynił niepochlebny wpis w niesławnej gazetce szkolnej, że sama czasem myślę z niechęcią o ludziach starszych, że czuje tak wiele osób. Autor napisał to, co myśli, pewnie myślał, że w gazetce szkolnej można pisać o tym, co się myśli.
Może nie jest to chwalebne ani nie zapewnia medalu za „humanizm” ale z drugiej strony nie przyznawanie się do tego to dopiero hipokryzja.