» Blog » Hanzyckie gry i zabawy
02-03-2008 17:20

Hanzyckie gry i zabawy

W działach: Gulietta z klanu Canalettich, klanarchia | Odsłony: 4

- Pamiętaj - przypomniałam zapinając porządnie koszulę Kaito - mój ojciec będzie chciał cię sprowokować. Zacznie miło i pozornie nie będzie nawiązywał do tematu, ale zrobi wszystko, żeby nas poróżnić.
- Kobieto, ja jestem prostym facetem, o co znów chodzi z twoim ojcem?
- Nie pij z nim, nie słuchaj go i trzymaj się mnie.
- Sugerowano już mi, że weźmiesz mnie pod pantofel - odpiął guzik przy kołnierzyku i zapalił papierosa.

***


Chcielibyście być członkami naszego klanu? Ród Canalettich jest bogaty i wpływowy, przyjaźnimy się z bogatymi i wpływowymi rodzinami, nasi wczorajsi wrogowie dzisiaj są naszymi przyjaciółmi i tylko ktoś sprytny i inteligentny wie o co tu chodzi. Demony i zaklęcia? Inne wymiary, talizmany czy wróżby? Tym światem rządzą pieniądze i układy. Dzięki nim kupujemy specjalistów i okultystów, życie i śmierć. Kaito wie, ze tak uważam, ale sie z tym nie zgadza. Ale on jest technomantą. I nie zna się na pieniądzach i układach.

***


- Witaj w rodzinie droga Claudio! - mój ojciec, Julian Canaletti, dżentelmen w każdym calu całuje Claudię z Borgiów w oba policzki - Szpila to prawdziwy szczęściarz.
Zupełnie jakby godzinę wcześniej nie syczał z gniewem "Co temu Szpili odbiło! Nie planowaliśmy w tym roku żadnych układów z Borgiami, szczególnie takich".
Borgiowie również okazują żywiołowy entuzjazm, co sugeruje, ze akcja organizowana była z dużym wyprzedzeniem, a Claudia nieprzypadkowo pojawiała sie tam, gdzie Szpila. Teraz przez miesiąc będziemy ustalać kontrakty między rodzinami i ustalać, do której rodziny będą przynależeć młodzi. A to oznacza godziny negocjacji, w których będę musiała brać udział.

Ale ani wino, ani szampan, ani nawet słońce, którym cieszę sie teraz siedząc na pełnym roześmianych ludzi tarasie, nie są wieczne. Trzeba zadbać o dzień jutrzejszy, bo nikt tego za mnie nie zrobi.
Siedziałam na wygodnym ogrodowym krześle patrząc na uwijające sie kuzynki roznoszące wino. Wśród ich barwnych sukienek wyraźnie odcinała się postać Rytualisty, młodego Tycjana, jednego z naszych gości. Sprostowanie: moich gości.
Tycjan to świetny specjalista, umie patrzeć w pomrok i kroczyć jego drogami. Rozkazuje upiorom i larwom. Ale gdy staje twarzą w twarz z problemami naszego świata, to niestety, wpada w kłopoty.
Obok niego natychmiast zmaterializował sie mój ojciec i zanim zdążyłam policzyć do trzech, już rozmawiał o mnie.
- Gulietta jest wspaniałą kobietą - wyznał Rytualista z nietypową dla siebie wylewnością - uratowała mnie z rąk chcącego mnie spalić tłumu. Jeden ze splugawionych zastawił na mnie pułapkę, omamił ludzi, nasłał na mnie swoich sługusów. Tylko twoja córka uwierzyła moim słowom, przekonała sędziów i zaryzykowała dla prawie nieznanego człowieka. Trzeba było słyszeć, jak przemawiała! A oni mieli miecze i pochodnie.
Nie zareagował na dyskretne znaki, żeby przestał. Pewnie nawet nie wiedział, że coś mu sygnalizuję. Speszył sie dopiero gdy gwar ucichł i okazało sie, ze wszyscy uważnie słuchają jego słów.
- Przepraszam, ale zawsze będę twoim dłużnikiem - wyznał kulawo z rumieńcem na ledwo okrytych pierwszym zarostem policzkach.
- Nie martw sie Tycjanie - mój ojciec objął jego chude ramiona - moja Gulietta zawsze wywierała duże wrażenie na młodych mężczyznach, robi to zupełnie nieświadomie, jak jej matka. Boję się wypuszaczać ją z klanu, bo zawsze sobie jakiegoś przywiezie.

W chwili gdy usłyszałam szuranie krzesła tuż za mną i kroki odchodzącego Kaito, zrozumiałam, że jedna z pułapek mojego ojca sie zamknęła. Tak, Gulietta często wyjeżdża, tak, lecą na nią niedoświadczeni mężczyźni a ona to sprytnie wykorzystuje, tak, to nic dla niej nie znaczy. Zobaczyłam jeszcze radosny błysk w oku Juliana i wszyscy zaczęli się śmiać, że jestem niestałym lekkoduchem. Takie dyskusje i przytyki to rzecz zwyczajna wśród Hanzytów, co więcej, wszyscy uznali, że to wielki komplement dla mnie.
Oprócz Kaito Chwytaka. Ale on nie jest Hanzytą. To Technoklanyta i przodkowie mi świadkiem, że sporo mamy problemów ze zrozumieniem siebie bez przytyków mojego ojca.

Późnym wieczorem znalazłam go w warsztatach, usmarowanego olejami, kopcącego podły gatunek papierosów. Siedział na ziemi, przygarbiony, pochłonięty drobnym przedmiotem, który obracał w rękach. Jasne, sterczące na wszystkie strony włosy lśniły od wyładowań. Powietrze miało metaliczny smak, przywołało to jakieś mgliste wspomnienie i uczucie niepokoju, ale zaraz je odgoniłam.
- Kaito - powiedziałam miękko - on to zrobił specjalnie.
- Wiem - miał zachrypnięty głos i nawet na mnie nie popatrzył - to jest sprawa między mną i nim, więc proszę nie stawaj w jego obronie. Trochę mi przykro , bo to twój ojciec. Ale jeśli będzie mi właził pod nogi, to może mu sie coś stać.
- Eee - chyba będzie lepiej jak mu to wyjaśnię od razu - Kaito. Ja nie oczekuję tego od ciebie walki z moim ojcem. To jest nawet bez sensu, bo to drań, który w dyskusjach zjadł lepszych od ciebie.

Dopiero teraz odłożył papierosa na brzeg słoika z niedopałkami i uniósł głowę. Tęczówki miał przeraźliwie czarne i błyszczące, gdy tak patrzył na mnie. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam oderwać od nich oczu, choć bardzo chciałam.

- A kto powiedział, że będę z nim dyskutował?
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Jeremiah Covenant
   
Ocena:
0
Podobało mi się.
02-03-2008 17:25
Urko
   
Ocena:
0
A ja na początku myślałem, że to jakiś opis wesołego eventu z życia Twojego i Furiatha ;D. Przynajmniej do końca pierwszego akapitu ;).
02-03-2008 20:25
senmara
   
Ocena:
0
Nie, nasze życie nie jest tak problematyczne.

To tylko następny odcinek tele... to znaczy blogo-noweli ze świata Wolnych Rodzin.
04-03-2008 09:32

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.