Jedna taka sesja - fotorelacja
Odsłony: 13Każda sesja ma w sobie coś z Ważnej Uroczystości: przygotowania, zaangażowanie, poświęcony czas, wyrzucenie z domu osób, których nie chcemy widzieć. Oczywiście, można korzystać z karty postaci zrobionej na kolanie, w międzyczasie obgadać mecz, zerknąć, co MG ma na twardzielu, poplotkować itp, co kto lubi.
Jestem osobą leniwą, przyznam, że moi znajomi też posiadają spore pokłady lenistwa, ledwo pokryte pseudo-pracowitością. Być może dlatego trzymamy ze sobą, bo każdy pracuś przejrzy nas na wylot. Juz dawno stwierdziłam, że na sesjach musi nam naprawdę zależeć, bo poświecamy na nie sporo czasu i energii.
Pewnie powiecie: łeee... co tam sesja, mamy takich na pęczki. Jasne, oczywiście, ale wiecie, jakby popatrzeć: organizacja logistyczna, zaplecze noclegowo-gastronomiczne, zaangażowanie.... za każdym razem jestem pełna podziwu. Zeby nie przedłużać - oto dokumentacja ostatniej naszej sesji :)
Po pierwsze: nastrój.
Mieszkamy w różnych miastach, żeby na sesji nie gadać o tym, co się zdarzyło w naszym życiu prywatnym, plotkach itp. zjeżdżamy się zazwyczaj dzień wcześniej, żeby wyżyć się społecznie.
Mieliśmy całą noc na grę w Cytadelki i odpowiednie obniżanie głosu papierosami, żeby nazajutrz brzmieć mrrrocznie i chrrropowato :)
W sobotę z samego rana zajęliśmy się zaopatrzeniem w tzw. pepsynę. Podczas sesji zużywane są niesamowite jej ilości. Po prostu tak jest.
A wiec, były spore zakupy...
... pichcenie zapasów żywności na czas wędrówki po Pustkowiach....
Paszpal też miał swój wkład, bo zafutrzał odkurzony dywan (druga wersja: dbał o to, bo alergicy uciekli z wrzaskiem). Każda sesja niezwykle go cieszy.
Furiath na czas naszej krzątaniny wokół kota, obiadu i zakupów zabunkrował się w sypialni, aby dopieścić sesję. Mam dziwne przeczucie, że ten radosny uśmiech był zapowiedzią losu mojej bohaterki, która osunęła się w otchłań mroku.
Pamietajcie, skupienie przy rozdzieleniu pedeków jest równie potrzebne jak przy wypełnianiu PITu.
Chyba już kiedyś wspominałam, że Mięki spędza mnóstwo czasu nadwybraniem odpowiedniego oręża i zbroi?
Ania, która miała grać po raz pierwszy, wybrała sobie postać Rytualistki - kupca. Oznaczało to mnóstwo kasy do wydania i podjęcie takich decyzji jak: wierzchowiec czy mega zajebista maska? A może wszystko i do tego full niezbędnych drobiazgów takich jak papierosy, talia kart, prochy, srebrny sztylet z rzeźbioną rękojeścią...
Jestem pełna podziwu, ze tak dzielnie znosiła uwagi Iwa ("to koniecznie musisz mieć!') i podstępne zanęcanie MG ("za kilka dodatkowych denarów będziesz miała naprawdę wypasiony płaszcz"). I tak, wiemy, mamy kablowego Cthulhu :)
Ania zaraziła się od Miękiego pasją zakupową :)
.. próba zrobienia odpowiednio mrocznego wrażenia zepsuta barwnymi skarpetkami :)
Samotność w obliczu RPG - przyznajcie, kiedy pierwszy raz ma się do czynienia z kartą postaci, zasadami i bandą nawiedzeńców można się przestraszyć. Tym wieksze brawa dla odważnych!
Ale zawsze można poprosić o pomoc usłużnego mężczyznę :)
Chyba każdy z graczy ma jakieś "swoje"zwyczaje dotyczące kości, na przykład ja układam je w taki a nie inny sposób.
Inna sprawa, że kości MG zawsze mają jakieś super zdolności i żadna magia sympatyczna wiele przeciw nim nie zdziała. (mapa jak mapa, zobaczycie te, które będą w podręczniku :))
I.... gramy...!
Pierwsze ścięcie w konflikcie. Co tu kryć, deklaracje, a potem toczące się kości zawsze podnoszą adrelalinę.
Tu Ania i MG deklarująsposób ataku przeciwnika.
I zaraz poleje sie krew... czyli potoczą kości. W Klanarchii bardzo fajne jest to, że zarówno konflikty krwawe jak i potyczki słowne rozwiazuje się w podobny sposób.
Nie wiem, jak Wy,ale my na początku siedzimy na miejscach, ale szybko zajmujemy dywan, chodzimy po pokoju czy gestykulujemy strasząc kota. Tu Mięki i Iwo starają się przekonać jednego z decydentów do swojej idei.
Iwo zwykle ma zapędy dyktatorskie i wykorzystuje wszelkie sposoby zazwyczaj stosowane na sesjach złotoryjskiej rady miasta. Furiath w koszulce z wojowniczym królikiem jest trudnym przeciwnikiem.
Lubicie rebusy i zagadki na sesjach? My uwielbiamy! Tym razem także dostaliśmy również coś fajnego: zaszyfrowany list, którego rozwiązania musielismy szukać w naszej domowej biblioteczce :)
Gdy patrzę na to zdjęcie staram sobie wyobrazić Miękiego jako łysego, obleczonego w blachy i wytatuowanego od stóp do głów Soldata. I wiecie, co? Zawsze mi się to udaje :)
- Ten oto list jest dowodem....
Iwo uwielbia publiczne wystąpienia... Nawet o 3 w nocy.
- Oddawaj go :) - Ania wkracza do akcji, siłowe rozwiązania czasem są bardzo potrzebne. Także w drużynie :)
Czwarta w nocy (lub czwarta nad ranem). Za oknem słychać pierwsze poranne autobusy. O tym, czy sesja się udała nie zawsze świadczą osiagniete cele czy zdobyte pedeki (które rozpisuje właśnie MG). Czasem nic nie znaczy to, że nasze postaci coś osiągnęły, czy po prostu przeżyły. Może to, ze świetnie się bawiliśmy i gdy wywlekliśmy swoje zwłoki z łóżek zaczęliśmy mówić o następnej sesji?
Ta butelka nie jest po luksusowej, lecz po mocno owocowej nalewce Iwa, którą zaserwował dla uczczenia osiągnięcia celu przez bandę desperatów, których postaciami graliśmy.
Układając tą notkę oglądałam bardzo fajny film o tym, jak tancerki flamenco przypadkowo zatrzymały się wjakimś małym miasteczku i w jednej z nich zakochał się jeden z chłopaków (a jego siostra w drugiej).
Pomyślałam o tym, ze czasem rzeczy bardzo niewielkie powodują, że nasze życie skręca na takie a nie inne tory. Co spowodowało, że wsiąkłam w erpegi? Dlaczego po zabiciu mojej postaci nie zrezygnowałam z gry, tak jak wiele innych osób? W czasie tej sesji Ania grała z nami pierwszy raz.
Mam nadzieję, ze grało się jej z nami dobrze, że będzie grać częściej i "wsiąknie" tak samo jak każdy z nas w swoim czasie. Poza tym - jak widać na załączonym obrazku - została całkowicie zaakceptowana przez Paszpala, który wspierał jej grę siłą swej osobowości :)