» Blog » Legendy Rytualistów
27-08-2007 19:08

Legendy Rytualistów

W działach: klanarchia | Odsłony: 9

Teraz jestem przekonana, że Taroth wiedział o tym wcześniej.
Czy jego twarz była bledsza, gdy schodził z wieży? Czy drżał mu głos mówiący: Idę z wami bronić głównej bramy? Czy to strach lśnił w jego oczach, gdy spoglądał na krwawe błyski słońca w witrażach Katedry?
Nikt tego nie mógł dostrzec. Jego twarz to kamień, mniej zdradliwa niż maska, jego głos to lodowaty szept rozkazujący Ciemniści. To nasz wiedmiarz, nasz wrózbita, najlepszy, jakiego znały nasze klany. Widział więcej niż inni. Słuchaliśmy jego słów zawsze, i ja, i Aaron Szerszeń. Nie raz wystawiając się na przytyki i kary. My za nim, on za nami.
Nigdy nas nie okłamał. nawet teraz.
Tylko, że nie zapytaliśmy.
Może nie chcieliśmy wiedzieć.

Pokonywaliśmy ich. Nawiedzony motłoch Jedynego, z krzyżami wypalonymi na policzkach, z kadzielnicami na łańcuchach, przy ziemi widać było pasma wydobywającego się z nich trującego dymu. Może to i dobrze, bo ziemia niczym gąbka nasączona ich była krwią.
Teraz widzę nas niczym ktoś obcy, niczym trup spoglądający umarłym wzrokiem na troje przyjaciół.

Aaron Szerszeń, błyska zębami spod czarnej maski, symbole lśnią na chałacie i broni. W jazgocie i jękach umierających nie słuchać jego syku: Podejdź bestio...
Amber, po kolana utytłana we krwi, z pękiem głów o długich warkoczach w dłoni, posoka sącząca się z ran zalewała cały bok. Mówią, że oni wstają po śmierci, nie wstaną bez głów.
I Taroth, wyprostowany, z palcami zaciśniętymi w szpony. Wystudiowanymi ruchami dłoni wskazywał Ciemność, wołał, zaklinał.
Czy powiedziałby, gdybyśmy zapytali?
Czy chcieliśmy zapytać?

A może wiedzieliśmy. Dlatego trzymaliśmy się wszyscy razem, opuściliśmy bezpieczną bramę, by we krwi, dymie i zwidzeniach szukać zguby.
W końcu nadeszła. Miała siłę, miała pazury i miała przekleństwa. Świat zawirował, jak wywrócony na nitce. Ucichł skowyt i jęki. Tylko dym z kadzielnic, tłuysty i czarny poszybował w wyblakłe niebo. Załopotały czarne od krwi chałaty. Błysnęły bielą oczy zza ciemnych masek.
Na biały, jakby kościany pancerz bestii prysnęły czarne krople krwi.
I mojej, i Aarona, i Tarotha.

Nie powiedział nam, ze zginiemy. A my nie pytaliśmy.
Może też to wiedzieliśmy?

Teraz, nad polem czarnym od krwi tańczą białe duchy bohaterów. Czasem, o zachodzie słońca słychać jęk stali i krzyk umierających. Błuskają białe oczy i słychać śmiech kobiety.

To, że coś wiesz o śmierci, nie zmieni twej ścieżki, Rytualisto.


0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Qball
   
Ocena:
0
Całkiem zgrabne i ciekawe. Fajnie się czytało :)
27-08-2007 20:31
~Rafał

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Czytam właśnie waszą przygodę, więc kontent jestem, że to opisałaś. Biorą mnie wasze przygody, wzruszacie mnie, młodziacy.
23-03-2010 12:02

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.