03-04-2011 14:33
Słówko o Anicie Blake
W działach: horror | Odsłony: 4
Właśnie utknęłam gdzieś w jednej trzeciej Ofiar całopalnych i jakoś nie mam w sobie dostatecznie dużo uczucia czy ciekawości, by dalej przewracać kartki.
Pani L. K. Hamiltion dała ciała na całej linii.
Może niekoniecznie swojego ciała dała , bo rzecz tyczy się ciała Anity Blake, która się była oddała Księciu Miasta i to jeszcze w Tańcu śmierci (taaa, zanosiło się i zanosiło). Z jednej strony dobrze się stało, bo z tomu na tom sytuacja wydawała się bardzo nienormalna i niemoralna, gdy główna zabójczyni wampirów chodziła jednocześnie i opierała się i wampirowi i wilkołakowi, ale…
Mizianie się i wieczne podchody były najciekawszą linią fabularną w książce. No bo co innego? Z naprawdę fajnych motywów w dotąd publikowanych u nas częściach była chyba tylko kapłanka voo-doo, która nasyłała na Anitę zombiaki. W każdym tomie jest jeden motyw, który w zasadzie wystarczyłby na opowiadanie a reszta to szczegółowe opisy postrzałów, arsenału Anity i rozdmuchiwanie dialogów. A! I jeszcze całe mnóstwo znaczących spojrzeń. Nawet poważnych dylematów Anity, wyrastających ponad plastikowe zastanawianie się: wampir czy wilkołak? nie było. Przygody dzielnej nekromantki są fajne, ale niektóre fragmenty spokojnie można sobie odpuścić.
W każdym razie Anita w końcu bzyknęła się z wampirem. Nawet szczegółowo opisane to było. Chociaż może kwestie czarnych prezerwatyw można by było sobie darować, to przyznam: no, w końcu. Logiczne posunięcie.
Z tym, że chyba owa podsycana niespełnieniem warstwa fabularna siadła. Szczęśliwe i spełnione związki nie są szczególnie interesujące.
Przestałam oglądać House’a gdy się przespał z Cuddy. Również przygody Fleischmana i Maggie były najciekawsze, gdy bohaterowie jeszcze nie poznali się w biblijnym tego słowa znaczeniu.
Świetna uwaga o Królewskim Jeżozwierzu sprawdza się też w przypadku innych bohaterów literackich : niektórzy bohaterowie są Heathcliffami, inni Lintonami. Gdy Heathcliff chce wskoczyć w skórę Lintona, nic dobrego nie czeka głównej bohaterki.
A może po prostu autorzy nie radzą sobie z tego typu przemianami.
(w takim wypadku powinni napisać: „Po satysfakcjonującym stosunku seksualnym bohaterowie żyli długo i szczęśliwie” a następnie wymyślić kogoś innego).
Pani L. K. Hamiltion dała ciała na całej linii.
Może niekoniecznie swojego ciała dała , bo rzecz tyczy się ciała Anity Blake, która się była oddała Księciu Miasta i to jeszcze w Tańcu śmierci (taaa, zanosiło się i zanosiło). Z jednej strony dobrze się stało, bo z tomu na tom sytuacja wydawała się bardzo nienormalna i niemoralna, gdy główna zabójczyni wampirów chodziła jednocześnie i opierała się i wampirowi i wilkołakowi, ale…
Mizianie się i wieczne podchody były najciekawszą linią fabularną w książce. No bo co innego? Z naprawdę fajnych motywów w dotąd publikowanych u nas częściach była chyba tylko kapłanka voo-doo, która nasyłała na Anitę zombiaki. W każdym tomie jest jeden motyw, który w zasadzie wystarczyłby na opowiadanie a reszta to szczegółowe opisy postrzałów, arsenału Anity i rozdmuchiwanie dialogów. A! I jeszcze całe mnóstwo znaczących spojrzeń. Nawet poważnych dylematów Anity, wyrastających ponad plastikowe zastanawianie się: wampir czy wilkołak? nie było. Przygody dzielnej nekromantki są fajne, ale niektóre fragmenty spokojnie można sobie odpuścić.
W każdym razie Anita w końcu bzyknęła się z wampirem. Nawet szczegółowo opisane to było. Chociaż może kwestie czarnych prezerwatyw można by było sobie darować, to przyznam: no, w końcu. Logiczne posunięcie.
Z tym, że chyba owa podsycana niespełnieniem warstwa fabularna siadła. Szczęśliwe i spełnione związki nie są szczególnie interesujące.
Przestałam oglądać House’a gdy się przespał z Cuddy. Również przygody Fleischmana i Maggie były najciekawsze, gdy bohaterowie jeszcze nie poznali się w biblijnym tego słowa znaczeniu.
Świetna uwaga o Królewskim Jeżozwierzu sprawdza się też w przypadku innych bohaterów literackich : niektórzy bohaterowie są Heathcliffami, inni Lintonami. Gdy Heathcliff chce wskoczyć w skórę Lintona, nic dobrego nie czeka głównej bohaterki.
A może po prostu autorzy nie radzą sobie z tego typu przemianami.
(w takim wypadku powinni napisać: „Po satysfakcjonującym stosunku seksualnym bohaterowie żyli długo i szczęśliwie” a następnie wymyślić kogoś innego).