» Blog » Straszni nie narodzeni
09-06-2009 23:21

Straszni nie narodzeni

W działach: samo życie, znów o książkach | Odsłony: 2

Straszni nie narodzeni

Wiem, że ostatnio mam obsuwy we wpisach :) Ale mocno starałam się trzymać postanowienia i nie prowadzić tu dzieciobloga. Czytam mniej, ale wciąż uważam, że horror jest jedyną słuszną opcją.

 

Mała strzyga natomiast uważa, że od samego początku warto zaznaczać swoją obecność i nawet jeśli jest się mniejszą od kota, można go kopnąć (gdy śpi niczego nie podejrzewając na moim brzuchu).

 

Sama świetnie się bawiła i była mega aktywna podczas wizyty Teaver i Lonki (uściski zostawmy, gdy już będziemy w komplecie po tej stronie rzeczywistości).

 

Poza tym serdeczne podziękowania dla (tak!) Cioci Marigold za troskę o tak ważną dla każdej kobiety rzecz, jaką jest Garderoba. Nawet małe strzygi lubią gustowne ubranka, szczególnie nieróżowe.

 

Jeszcze tylko krótki komentarz do zdjęcia, które jest tematem na następny wpis: Walka o miejsce na suszarce może być początkiem konfliktu pokoleń. I już wracam do wpisu książkowego :)

 

Swego czasu mój lekarz zobaczył, że czekając na wizytę czytam jakiś horror. Od tego dnia strasznie się interesuje moimi lekturami, choć chyba już przekonałam go, że horrory to nic w porównaniu z niektórymi książkami z zakresu sf.

 

Nasza mała strzyga ostatnio sporo urosła i jeśli nie urządzę jej przedterminowej eksmisji, to będzie można powiedzieć o niej wiele rzeczy, tylko nie "mała". Lekarz zaczął wypytywać o to, czy w naszych rodzinach rodziły się duże dzieci itp.

 

Ja: W zasadzie byłam wcześniakiem, coś około 2 kg, ale moje siostry, urodzone o czasie to czterokilogramowe stwory.

 

Lekarz: A pani siostry są podobne do pani? Też czytają horrory i wkładają koszulki z misiami z szpilami w głowie?

 

Ja: ??? Hm.. moje siostry są niehorrorowe...

 

Lekarz: Nie ma o czym gadać, chociaż uważam, ze 4 kg to przesada, to proszę nosić do końca, inaczej będziemy mieli następną pasjonatkę horrorów.

 

Ja: Ale o to chodzi. W przeciwnym wypadku ciężko jej będzie się wychowywać ze mną, Moim Mężczyzną i naszym zbiorem horrorów o kocie nie wspominając.

 

Ostatnio czytałam ciekawą książkę, Nie narodzonego Davida Shobina. Nie jest to dzieło najwyższych lotów, tak naprawdę to prezentuje standardowy poziom horrorów wydawanych przez Phantom Press w latach 90’. Opowiada o kobiecie, która na początku ciąży bierze udział w eksperymencie związanym ze snem, co skutkuje nawiązaniem kontaktu płodu z komputerem uniwersyteckim. Wraz z kolejnymi seansami rozwój dziecka postępuje w kierunku przejęcia całkowitej kontroli nad inkubatorem, czyli swoją matką. Poprzez sterowanie procesami fizjologicznymi całkowicie ją nadzoruje. To celowy spoiler i tak nie sądzę, żebyście mieli ochotę na lekturę tego dość topornie napisanego horroru.

 

O kobietach w ciąży i dzieciach powstało już kilka powieści grozy, najciekawsza i najbardziej godna polecenia to oczywiście sławne Dziecko Rosemary, która dostarcza rozważań na temat dziwaczności tego stanu na całe strony. Nie narodzony aż tak obfity w tematy do rozważań nie jest, ale dość wyraźnie podkreśla motyw wpływu dziecka na psychikę i fizjologię kobiety.

 

Swoją drogą część mężczyzn (i nie tylko) mogłaby stwierdzić, że kobiety w ciąży zmieniają się w „marionetki” nawet bez wpływu super komputera i nadzwyczajnych zdolności płodu. Zmiana osobowości, czyli „kiedy bliska osoba staje się kimś obcym” nowością także nie jest, a kobiety w ciąży, wiadomo... Autor wykorzystał myśl, która jakże często przychodzi do głowy na widok kobiety, która wzorem krokodyla wychodzi nocą z łóżka, by pożreć w ataku szału łanię... ee to znaczy... surowe mięcho z lodówki, czy kawałek tortu, lodów czy co tam znalazła. A wszystko jest winą tego potwora, który rozwija się w jej brzuchu. Pozornie to niezdarny, nieporadny mały robaczek, rosnący i zależny od opieki a jednak tak przestawia priorytety w mózgu nosicielki, że na pierwszy rzut oka rzeczywiście uznać to można na inwazję okrutniejszą, bezwzględniejszą i bardziej nieodwracalną niż najazd obcych we Władcach marionetek.

 

Po latach, które upłynęły od powstania książki (1981 r.) dochodzi też jeszcze jeden, według mnie bardzo ciekawy motyw. Motyw komputera i sieci. W książce komputer służący do gromadzenia danych medycznych jest opisany topornie, w sposób, który dziś może śmieszyć czy zniechęcać do lektury. Jednak po zastanowieniu można dojść do całkiem innych wniosków: wizja raczkującej, nieporadnej i pozornie zależnej od człowieka sieci, kontakt z płodem i zapoczątkowanie procesu zmian jest powieleniem obrazu. Internet to dziecko, które okazało się być czymś większym, dysponującym „mocami”, których nikt nie przewidywał. a przykłady dziwactw związanych z postępem ciąży i rozwojem sieci każdy z nas zna na pęczki.

 

Horror bazujący na życiu codziennym i krótkich mignięciach „a co by było gdyby” zawsze bardzo mi się podobał. Właśnie w TV leci całkiem nowy film, 436 mieszkańców, co przypomniało mi czas, kiedy jako studenci dorabialiśmy sobie wcielając się w poważne role rachmistrzów spisowych :)

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Marigold
   
Ocena:
0
Cieszę się, że ubranka dotarły całe i zdrowe ;)
10-06-2009 10:09
Darken
   
Ocena:
0
Zaczynam się bać mojej siostrzenicy. :)
Niby się już urodziła, ale... :p
10-06-2009 13:02
teaver
   
Ocena:
0
Hell... nie nadążam za tobą, sen. LOL :D
20-06-2009 18:56

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.