» Blog » Sukienki jak koty
31-08-2010 22:24

Sukienki jak koty

W działach: samo życie | Odsłony: 18

Swego czasu miałam z kumpelą wymianę zdań o tym, że dzieci są jak sukienki. Abstrahując od wizji sukienek siedzących w piaskownicy i drących japy na inne sukienki, doszłam do wniosku, że opowiadania tudzież teksty/autorki i inne takie są jak sukienki.

A potem, że płody naszych umysłów są jak koty, bo to brzmi bardziej lansiarsko niż jak sukienki (pytanie, czy któryś facet ma sukienkę prowadzi do pewnych skojarzeń ze skeczem Pythonów).

Większość tu obecnych przechodziła przez etap pisania, tworzenia, skrobania do szuflady czy budowania podwalin świata ku uciesze wiernych grających kumpli. Za nami liczne książki obarczone etykietką: napisałabym to lepiej.

Mój kot jest lepszy niż wszystkie inne, od kiedy odkryłam, że mogę mieć kota, że on reaguje na imię, lub biega za piłeczką/ nie biega za piłeczką, aportuje/każe spadać na drzewo. Oglądając inne zdjęcia kotów prężących się na zdjęciach fejsbukowych z radością stwierdzam: mój kot jest lepszy, mądrzejszy, bardziej koci.

Bardzo mi się nie podoba motyw pisania i zamieszczania opowiadań w sieci. Sama coś tam napisałam, dużo czytałam i tak dalej, ale nie wnikając w to, że osobą piszącą nie jestem (blog się nie liczy, jestem blogerką, ale to inna para kaloszy), to, chociaż sieć jest następnym cudem świata, nie potrafię docenić opowiadań i tekstów sieciowych. A przynajmniej mam problemy z ich oceną.

To jak z kotem - zdjęcia w sieci nie oddadzą jego puchatości, uroku, drapieżnego błysku w oku i ogólnokociej aury. Gdy czytam opowiadanie na ekranie monitora jest płaskie niczym zdjęcie kota (to niepodretuszowane). Mój kot w porównaniu z tym zdjęciem jest o wiele fajniejszy i koci. Takie przedstawienie sytuacji pozwala mi na wyrażanie komentarza, że potrafię napisać lepiej i fajniej.

Jestem weteranką czytelnictwa podkołdrowego, wannowego, autobusowego - jednaj czytelnictwa wybitnie książkowego (nawet Lepper wiedział, że to, co wydrukowane jest fajniejsze). Nie lubię e-booków ani powieści komórkowych. I zawsze, a przynajmniej w 90% mam wrażenie, że to co czytam w sieci nie sięga do pięt powieściom, które pisałam na lekcjach polskiego z tyłu zeszytu.

Wszystko to pozwalałoby mi się wymądrzać w komentarzach, że "ja" potrafiłabym lepiej. Z tym, że ja już mam za sobą kilka wizyt u weterynarza. I opowiadania, i koty przedstawione w równorzędnym środowisku ulegają nagle ujednoliceniu.

I chociaż się wydaje, że mój Pan Kot jest najmądrzejszy, najpiękniejszy i najbardziej puchaty, gdy otwieram drzwi poczekalni weta, widzę całą armię kociarzy, którzy mają takie same koty jak mój.

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Darken
   
Ocena:
0
1000 osobom wydaje się, że mają coś ciekawego do opowiedzenia. Tylko jedna z nich ma racje.

Druk odsiewa. Na Net idzie wszystko.
31-08-2010 23:54
Zuhar
   
Ocena:
0
Nawet jeśli twój kot jest najlepszy, to weterynarz najbardziej polubi tego, którego, jak sądzi, będzie najdłużej leczył.
01-09-2010 11:12

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.