Znów o książkach
W działach: znów o książkach | Odsłony: 1W czwartek zawaliła się półka z książkami. Oczywiście to wina kota brykającego po półkach, bo na pewno nie mamy aż tyle komiksów (zarwała się ta z komiksami). Oczywiście prowizorka jest najlepsza, więc zamiast pędzić do Castoramy po podpórki, stwierdziliśmy, że najlepsza będzie konstrukcja zakanapowa podtrzymująca dolne półki. Konstrukcję należało sporządzić z ksiażek nieczytanych, których nie będzie nam brakowało przez jakiś czas (jakieś kilka lat :)).
No i okazało się, że będzie trudno tyle uzbierać - jakieś ksiażki akademickie, notatki - cała reszta jest niezbędna.
W moim domu rodzinnym było mnóstwo Biblii, ksiażki religijne, Ania z Zielonego Wzgórza, Żywoty świętej Klary i takie tam. Jako dziecko marzyłam o półkach pełnych innych książek...
Ostatnio czytałam Zagubione duchy Mary Wilkins Freeman. Po pierwsze, po przeczytaniu przedmowy mam mieszane uczucia co do autorki: urodziła się w połowie XIX wieku, miała w sobie wiele z kobiety wyzwolonej, wyszła za mąż w wieku lat 50. Niechętnie nosiła nazwisko męża, za to nie miała nic przeciwko jego pieniądzom (wydziedziczył ją ale wygrała proces). Ale opowiadania są całkiem spoko - ghost story bez afektacji i przesady. Inteligentne choć wiadomo, mają pewien urok starych gotyckich opowieści, które nie każdemu odpowiadają.
Pisała w stylu L. Montgomery - zwracanie uwagi na podobne szczegóły, ludzie z tej samej epoki itp. Zupełnie jak L.M. poddana gotyckiej przeróbce! Coś dla mnie! Ale jak byłam w wieku, kiedy czyta się Anię z Zielonego Wzgórza :)
Rodzice zawsze się cieszą, gdy dzieci czytają, niestety, nie dają im wielu możliwości, żeby te polubiły lekturę a nie tylko czytały z obowiązku. Pamiętacie te Syzyfowe prace, Antków i inne hity podstawówkowe? Tak drętwe, jak te plastikowe lale, którymi musiałam sie bawić jako dziecko - nie dawało się ich polubić ani przytulić. Wszystkie moje plastiki kończyły z dziurami po igłach i amputowanymi głowami (bawiłam się w lekarza, bardzo realistycznie).
Wracając do książek - naprawdę, nie dziwię się, że wielu dorastających ludzi porzuca ksiażki po okresie czytelniczego przymusu.
W podstawówce na lekcjach wychowania należałoby regularnie urządzać pogadanki pod tytułem: "jak tylko wytrzymasz do końca roku, będziesz mógł czytać co tylko zechcesz!"
Wiecie ile razy słyszałam od mamy: Wziełabyś się za Lalkę, co ty tam czytasz i dlaczego ma krew na okładce?!!
Na szczęście doczekałam cierpliwie i w końcu kupuję sobie to, co chcę, dlatego w domu nie mam książek niepotrzebnych. A moja lalka jest przytulną długowłosą, choć trochę gotycką lalą :)
Nie, nie śpię z nią.