19-02-2010 21:31
A teraz będzie notka, w której się kajam
W działach: samo życie | Odsłony: 4
Tydzień temu Mój Mężczyzna (i mój MG!) pojechał do Wrocławia na sesję. Ja, z wielu złożonych względów takich jak ponoszenie konsekwencji podejmowanych wcześniej działań prokreacyjnych oraz wskazań lekarza, że mam tyłka z domu nie ruszać, zostałam w Poznaniu.
W sobotę siedziałam w necie i dopiero widząc smutne wątki pt. są Walentynki a ja siedzę w domu sama... pomyślałam, że nie jestem osamotniona, tylko, że ja nie rozpaczam z powodu walentynek (których pewnie bym nawet nie zauważyła, gdyby nie to, że szukałam powodu, dla którego kupiłam w prezencie dla MM Bohatera o tysiącu twarzy). Moje myśli krążyły wokół ostrych przedmiotów i scenariuszy rozmów, w których "on" mówi: masz całkowitą rację, jestem Ci winien sto godzin prowadzenia... (i na kolanach, na kolanach! Albo przykuty do kaloryfera). No i inne takie. I to wszystko w sytuacji gdy wcześniej powiedziałam: jedź skarbie, my sobie świetnie poradzimy, jedź koniecznie!
I wtedy mnie olśniło.
Pomyślałam, że od pewnego czasu prowadzę na blogu paskudną kampanię zachęcającą miłych i z pewnością nie zasługujących na taki los erpegowców do kojarzenia się z... graczkami rpg. No rety. Wiązanie się z graczką jest ze wszech miar niewskazane. Przyznaję, biję się w pierś i mówię chyba pierwszy raz publicznie: jeśli wy gracie, nie wiążcie się z dziewczynami, które także grają!
Pół biedy, jeśli zabranie na sesję ładnej dziewczyny będzie sposobem na podryw; przyjdzie, olśni ją wasz animusz i elokwencja, pomyśli: rety, ależ on nietuzinkowy i ci odda swe ciało, duszę itp następnie naturalnie zrezygnuje z grania poświęcając się organizowaniu życia rodzinnego zamiast rywalizacji przy stole z kostkami k10. Taka dziewczyna, gdy jej mężczyzna będzie grał, spotka się z koleżankami, pojedzie do spa, odwiedzi mamę. I nawet zrobi kilka zdjęć jak ona i jej śliczne koleżanki odziane jedynie w błoto obściskują się przyjacielsko nad butelką wina. Nie będzie kradła jedynej wydrukowanej karty postaci, ani rozpraszała drużyny głębokim dekoltem. Jej jedyny wkład w sesję to kanapki w lodówce i sprzątanie, gdy znużony bohater będzie odsypiał przygody.
Kochany graczu, taka dziewczyna to skarb, może nie zawsze będzie uważnie słuchać o tym, jak wasz ork rozwalił łeb elfiemu pomiotowi, może czasem powie, że jesteś dziecinny, gdy zamiast na pogrzeb babci będziesz chciał kontynuować rozgrywkę. Ważniejsze są rzeczy, których nie zrobi.
Nie będzie podkradać kostek (graczki nie powstrzyma umowa o rozdzielności majątkowej i świadomość Wielkiego Pecha, gdy ktoś inny dotyka Twoich Kostek), nie ma zagrożenia, że będzie w lepszych układach z MG niż ty, nie będzie kumała, że gamizm to nie hasło z twojego nowego projektu firmowego (nad którym musisz spędzić całą noc). Może nawet nie będzie zarażona bakcylem gier komputerowych (!!!), nie będzie się z tobą kłócić na sesjach (w TYM świecie nie jestem twoją żoną), nie będzie jeździć na konwenty, nie będzie przestawiać systemów na półce, że niby też chce przeczytać a może nawet lepiej orientować się w mechanice niż ty (apage...).
A gdy w końcu pojedziesz samotnie do Wrocławia na miłą sesyjkę, nie będzie stać w oknie z dzieckiem na ręku, obserwując jak wracasz, jak zupełnie nieświadomy kroczysz sobie leniwie chodnikiem, nie będzie patrzeć ze złym błyskiem w oku planując na zimno, że jeszcze zapłacisz. Że następna sesja będzie należała do niej.
Pamiętajcie, wiązanie się z graczką jest złe. A gdy żąda równouprawnienia, to dopiero katastrofa.
W sobotę siedziałam w necie i dopiero widząc smutne wątki pt. są Walentynki a ja siedzę w domu sama... pomyślałam, że nie jestem osamotniona, tylko, że ja nie rozpaczam z powodu walentynek (których pewnie bym nawet nie zauważyła, gdyby nie to, że szukałam powodu, dla którego kupiłam w prezencie dla MM Bohatera o tysiącu twarzy). Moje myśli krążyły wokół ostrych przedmiotów i scenariuszy rozmów, w których "on" mówi: masz całkowitą rację, jestem Ci winien sto godzin prowadzenia... (i na kolanach, na kolanach! Albo przykuty do kaloryfera). No i inne takie. I to wszystko w sytuacji gdy wcześniej powiedziałam: jedź skarbie, my sobie świetnie poradzimy, jedź koniecznie!
I wtedy mnie olśniło.
Pomyślałam, że od pewnego czasu prowadzę na blogu paskudną kampanię zachęcającą miłych i z pewnością nie zasługujących na taki los erpegowców do kojarzenia się z... graczkami rpg. No rety. Wiązanie się z graczką jest ze wszech miar niewskazane. Przyznaję, biję się w pierś i mówię chyba pierwszy raz publicznie: jeśli wy gracie, nie wiążcie się z dziewczynami, które także grają!
Pół biedy, jeśli zabranie na sesję ładnej dziewczyny będzie sposobem na podryw; przyjdzie, olśni ją wasz animusz i elokwencja, pomyśli: rety, ależ on nietuzinkowy i ci odda swe ciało, duszę itp następnie naturalnie zrezygnuje z grania poświęcając się organizowaniu życia rodzinnego zamiast rywalizacji przy stole z kostkami k10. Taka dziewczyna, gdy jej mężczyzna będzie grał, spotka się z koleżankami, pojedzie do spa, odwiedzi mamę. I nawet zrobi kilka zdjęć jak ona i jej śliczne koleżanki odziane jedynie w błoto obściskują się przyjacielsko nad butelką wina. Nie będzie kradła jedynej wydrukowanej karty postaci, ani rozpraszała drużyny głębokim dekoltem. Jej jedyny wkład w sesję to kanapki w lodówce i sprzątanie, gdy znużony bohater będzie odsypiał przygody.
Kochany graczu, taka dziewczyna to skarb, może nie zawsze będzie uważnie słuchać o tym, jak wasz ork rozwalił łeb elfiemu pomiotowi, może czasem powie, że jesteś dziecinny, gdy zamiast na pogrzeb babci będziesz chciał kontynuować rozgrywkę. Ważniejsze są rzeczy, których nie zrobi.
Nie będzie podkradać kostek (graczki nie powstrzyma umowa o rozdzielności majątkowej i świadomość Wielkiego Pecha, gdy ktoś inny dotyka Twoich Kostek), nie ma zagrożenia, że będzie w lepszych układach z MG niż ty, nie będzie kumała, że gamizm to nie hasło z twojego nowego projektu firmowego (nad którym musisz spędzić całą noc). Może nawet nie będzie zarażona bakcylem gier komputerowych (!!!), nie będzie się z tobą kłócić na sesjach (w TYM świecie nie jestem twoją żoną), nie będzie jeździć na konwenty, nie będzie przestawiać systemów na półce, że niby też chce przeczytać a może nawet lepiej orientować się w mechanice niż ty (apage...).
A gdy w końcu pojedziesz samotnie do Wrocławia na miłą sesyjkę, nie będzie stać w oknie z dzieckiem na ręku, obserwując jak wracasz, jak zupełnie nieświadomy kroczysz sobie leniwie chodnikiem, nie będzie patrzeć ze złym błyskiem w oku planując na zimno, że jeszcze zapłacisz. Że następna sesja będzie należała do niej.
Pamiętajcie, wiązanie się z graczką jest złe. A gdy żąda równouprawnienia, to dopiero katastrofa.
50
Notka polecana przez: 27383, AdamWaskiewicz, Alchemist, Ardavel, Bajer, Blanche, Bortasz, chimera, Ćma, Draker, Ezechiel, Faviela, Freya25, Furiath, Got, gwyn_blath, Iman, Immora Fray, kaduceusz, Koona, Kot, M.S., Marigold, Mayhnavea, MEaDEA, Noth, Petra Bootmann, Rag, Rapo, Repek, Scobin, Senthe, Sethariel, Shonsu, Siman, sirDuch, Siriel, Szczur, Tancred_de_Beauville, teaver, Tomazzy, triki, vereena, Vermiliona, WilliamWolfes, Wojteq, Yava, Zephyel, Zuhar
Poleć innym tę notkę