» Blog » Dalsze losy kochanków
03-03-2009 15:26

Dalsze losy kochanków

W działach: znów o książkach | Odsłony: 6

Wczoraj dostałam książki z pewnego serwisu za moje pracowicie zbierane punkciory, między innymi Ssij, mała, ssij, której to książki pewnie bym sobie nie kupiła. Jakiś czas temu jeden z redaktorów poltera powiedzieł, że nigdy nie wydaje tych punktów, bo nie ma na co. Ja wydaję sporo kasy na ksiazki (wiecie po ile chodzi Czarny dom na allegro??? Prawie stówa. Dworzec Perdido? Swego czasu doszedł do 160 zł. Dobrze, że planowane jest wznowienie, to te szalejące kwoty nieco oklapną)  Za punkty dobieram sobie nowości a czasem, gdy moge zaszaleć  wybieram sobie ksiązki spoza mojego rankingu, ryzykowne (polska fantastyka) i różne takie.

 

Dziś przy obiadku czytałam sobie wyzej wspomnianego Moore'a i zachwyciła mnie wzmianka, że dwójka głównych bohaterów to tacy Romeo i Julia. oczywiście po śmierci ;P

Bardziej by mi pasowała para zombiaków, ale możliwe że to chwilowe skrzywienie po Left4Dead.

 

Mroczna para w karnawałowych maskach mordująca zarówno Capulettich jak i Montekich nadałaby nowy wymiar tej dosć rzewnej historii. W zasadzie mogłaby nawet wyprzeć Batmana i jego pomocnika, bo oferuje równouprawnienie płci, ewentualne sceny erotyczne superbohaterów (choc niektórzy uważają, ze związkowi Batmana i Robina również nic nie brakuje)

 

Abelard i Heloiza,  których związek - zwłaszcza więzi fizyczne - równiez zostały nieszczęśliwie przerwane przez kuzynów z nożem do kastrowania, w opowieści fantastycznej mogłaby zyskać nowy wymiar. Na myśl mi przychodzą rozwiazania z Frankensteina lub bardziej nowoczesne, np. protezy technomantyczne, coś zapożyczonego z Terminatora itp. Kto wie, może ksiażka zyskałaby dofinansowanie od jakiegoś producenta wibratorów?

 

Fantastyka nie przejmuje sie czymś tak trywialnym jak utrata życia czy części ciała :) Jak dowodzi Fizjonomika utrata twarzy na rzecz siejacego postrach tworu może doprowadzić do zupełnie nowej jakości świata :) Swoją drogą, po lekturze tej genialnej ksiażki zastanawiałam się, czy autor miał może styczność z osobami babrzącymi się przeszczepami twarzy, czy może przejmuje go widok rezultatów niektórych operacji plastycznych, czy też jest to wyższe nawiązanie do zmiany oblicza swiata z typowo patriarchalnego w "kobieco-meduzowy"?

 

Wracając do kochanków - pomyślcie, królowa Margot mogłaby po prostu zebrać części swojego kochanka i cichcem zanieść do miejscowego nekromanty, by ten po przyszyciu głowy i ściągnieciu ducha z zaświatów uszczęśliwił kochanków. Co prawda taki początek nadaje się jedynie do opowieści pełnej okrucieństw i niesamowitych przygód, ale z drugiej strony zarówno Margot jak i La Mole niegdy nie mieli szans na dzieciaki biegające wokół kominka i gotujące sie pierogi.

 

Zauważcie, że zupełnie jak w jakimś dowcipie historie wielkich miłości kończą się śmiercią lub małżeństwem (Nie każdy twórca ma tyle samozaparcia co autorka Krystyny, córki Lawransa). Później nie ma już nic interesującego dla czytelnika, bo kto chciałby czytać o domku na przedmieściach? (chyba, ze do akcji wkroczą zombiaki).

Historie nieszczęśliwe budzą pewnien sprzeciw czytelnika, no bo jak to? Nie dość, że o prawdziwą miłość jest trudno to jeszcze co najmniej jedno z nich umiera? Takie opowieści aż chciałyby biec dalej.

 

Skoro powodowane były czynnikiem często lub prawie nadzwyczajnym, to dlaczego zabrakło tego czynnika na końcu? Pragnienie ożywienia zmarłego nieszczęśliwie kochanka jest dla mnie w pełni zrozumiałe. No bo kto powiedział, że trafi się ktoś następny? Wszak byli sobie przeznaczeni i jedyni na świecie?!

 

Zatem taczka, szpadel, wykopywanie grobu na starym indiańskim cmentarzu i do diabła z ludzkimi czy boskimi zasadami. 

 

 

 

 

2
Notka polecana przez: Tarkis, teaver
Poleć innym tę notkę

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Szczur
    Linki
Ocena:
0
są na bloga a nie do działu książek, więc nie działają poprawnie.
03-03-2009 16:18
senmara
   
Ocena:
0
Czort wie, dlaczego ucina mi część linków przy wrzucaniu tekstu. załóżmy, że blogostwór polterowy znów się na mnie obraził. I kto tu ma kaprysy?
03-03-2009 19:50
teaver
   
Ocena:
0
Słyszałam już o tym, że Dworzec Perdido jest praktycznie nie do dostania. Ale wiecie co, ja to kupię w oryginale! Po Iron Council napaliłam się na wersję oryginalną jak nie wiem...
04-03-2009 08:11
Fungus
   
Ocena:
0
Nie wiem jak teraz, kryzys i niekorzystne kursy walut, ale keidys kupowanie w oryginale zwykle wychodzilo taniej niz polska wersja, a jesli kupilo sie wydanie jednotomowe kiedy polski wydawca postanowil podzielic na tomy, to duzo taniej. Czesto ponad dwa razy. Do tego fajnie jest czytac ksiazke w jezyku w krotym byla napisana i zaluje ze nie znam wiecej obcych jezykow w stopniu wystarczajacym by swobodnie w nich ksiazki czytac.
"Perdido Street Station" po angielsku kosztowal mnie na pewno ponizej 40 zl, ale jakis czas temu.
04-03-2009 11:42

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.