19-09-2008 15:29
Efekty działalności prokreacyjnej
W działach: rpg, Klanarchia, z przymrużeniem oka | Odsłony: 9
Z kumplami z drużyny przespałam się raz. W łaźni, w jednym z większych miast świata, który wtedy przemierzaliśmy.
MG, z którym właśnie zaczynałam się spotykać „w realu” uświadomił nam, że to proceder niebezpieczny i ryzykowny, nawet jeśli flirtować będą tylko nasi bohaterowie. Cóż zrobić, pozostali mi bohaterowie niezależni, którzy pod wieloma względami byli atrakcyjniejsi niż postaci kumpli z drużyny (między innymi dlatego, że mieli seksowny głos MG).
Seks jako taki jest istotnym składnikiem życia codziennego, zatem nic dziwnego, że przenika także do zabaw RPG. Tworząc nasze postaci do gry, oprócz tego, że korzystamy z zasad danego systemu, to chcąc nie chcąc w dużej mierze wykorzystujemy własne wiadomości, bagaż książkowo-filmowy, doświadczenia i spostrzeżenia wynoszone z naszego własnego życia. Dawno zauważyłam u siebie ciągoty obyczajowe, które ujawniają się w postępowaniu każdej mojej postaci. Nie określam tego jako wady czy zalety, gra tak cała nasza drużyna, odpowiada to założeniom systemów, w które gramy i na razie nie zdecydowaliśmy się na nic innego (choć to jest możliwe).
Mogłabym powiedzieć, że założenia systemowe to tzw. umiejętności twarde, a te, które wnoszę jako „ja” – miękkie, co kształtuje każdą moja bohaterkę w ten czy inny sposób.
Twarde, czyli sprawdzalne np. strzela z łuku, rzuca kulę ognistą, umie jeździć na shigach, zna język obcych zza pustkowi, ryje runy na pancerzach.
Ale przecież takie umiejętności nie są wszystkim, w zasadzie mogą to być tylko zapiski na karcie postaci, nawet nie trzeba tego odgrywać, poprzestając na „to ja go trach!” (ja jako ja, nie wiem jak zastosować cięcie trzeciego stopnia, ale moja postać owszem). To, jak się zachowuje, co robi, jak mówi, zależy od umiejętności „miękkich”, zazwyczaj zależnych od naszego wyobrażenia postaci: może flirtować, chodzić na zakupy, sypiać z kim popadnie, oddawać się rytualnemu ostrzeniu miecza czy parzyć halucynogenne kwiatki. Kumpel, kapłan Morra, swego czasu wchodząc do gospody prosił o chleb i wodę (byle nie za ciepłą!), miał też inne zachowania nie wynikające z „przepisu na postać”.
Nie oznacza to, że postaci tworzone w ten sposób muszą być identyczne w sferze umiejętności „miękkich”, wręcz przeciwnie, bo zwykłe obserwacje przeprowadzone w życiu codziennym dostarczają nam tylu wzorców postaci, że do końca życia byśmy ich nie wykorzystali a do tego dochodzą informacje z książek, filmów, gier. Bardzo często są to właśnie zachowania, które obserwujemy na co dzień. A skoro ludzie ze sobą sypiają, myśli nastolatków (i nie tylko) krążą wokół tego tematu przynajmniej kilkanaście razy dzienne, to nic dziwnego, że aż się prosi by temat zapakować do świata RPG. Co prawda, do elementów życia codziennego należą także jedzenie, wydalanie, stanie w autobusie i szereg innych, ale sami przyznacie chyba, że seks i erotyka biją je wszystkie na głowę :)
Pewien problem stanowi „ustawienie” granicy odgrywania, bo erotyka naszych bohaterów łatwo może zahaczyć o wulgarność i obsceniczność, ale skoro gracze radzą sobie z odgrywaniem walki bez zostawiania trupów na podłodze, to na pewno może się obejść bez gwałcenia współgraczy. W przypadku naszej drużyny akurat problemów chyba nigdy nie było, zaczynało się od prostych deklaracji, potem krótko odegrana scena podrywu i podsumowanie akcji, zazwyczaj złośliwie komentowane przez MG. Oczywiście gracze to banda wścibskich dociekliwców i czasem kończy się tym, ze sfrustrowany gracz rzuca kostką w celu ustalenia, „jak mu wyszło” (obeszło by się bez turlactwa, ale sam się chełpił: co, ja nie dam rady trzem panienkom?). No, chyba każdy zna te kwiatki, bo chociaż zaczyna się od księżniczek skrzeczących głosem MG w trakcie mutacji: Cny wojowniku, oto ma dłoń do ucałowania, to prędzej czy później gracze dają ujście fantazjom, niekoniecznie rodem z hentai, ale też barwnym.
Do dziś wspominamy jedna z najbardziej śmiechogennych sesji w młotka, gdy musieliśmy zdobyć kasę i oczywiście wpadliśmy na pomysł, by wyciągnąć ją poprzez łóżko, no bo wydawało się nam to łatwe, niekonfliktowe i w miarę przyjemne. Problem polegał na tym, że klient leciał tylko na elfy a jedyny elf w drużynie bardzo się wzdragał. W końcu potrzeba pieniądza zwyciężyła i skończyło się jakąś orgią i kwiczeniem ze śmiechu.
Swego czasu w Mimie bodajże były dodatkowe, kobiece profesje do młotka (chyba), i była to dziwka, prostytutka i kurtyzana. Hm… w zasadzie czemu nie, ale, no wiecie…. Chociaż mógłby grać nimi także facet, bo za męski tyłek także płacą, to jednocześnie wskazywało to bardzo jednoznacznie na powiązanie kobiety i zbyt swobodnego prowadzenia się.
Bo nie zawsze jest wesoło. Czasem są to założenia systemu i różne niemiłe komplikacje dla bohaterki, zazwyczaj przekopiowane z zasad społecznych naszego świata, ostracyzm, różne utrudnienia, przytyki graczy itp. O ile bohaterowie graczy swobodnie sypiając z najróżniejszymi spotykanymi na swej drodze postaciami nie ponoszą poważniejszych konsekwencji niż furia zdradzonego męża, choroby (rzadko) czy gniew wzgardzonej kochanki, to ja, jako graczka spotykałam się czasem z niezbyt miłymi sytuacjami.
U jednego z MG zaszłam w ciążę. W zasadzie to naturalne, bo jeśli bohaterka uprawia seks, to nic dziwnego, że „wpadła”. Najbardziej zezłościł mnie fakt, że MG po każdej sesji złośliwie chichocząc wykonywał „ukryty rzut” nie mówiąc o co chodzi, drużyna, która w ogóle była zbieraniną dość swobodnie się zachowujących wojów, nie za bardzo się tymi rzutami przejmowała, ale szybko się wydało – moja postać spodziewała się potomka. Oczywiście padło nieśmiertelne: jak to, chcesz z mieczem ganiać będąc w szóstym miesiącu ciąży? Zaraz było podkreślanie, że rzygam, umieram, chcę ogórków czy czekolady i ogólnie jestem kamieniem młyńskim u szyi i wszystkim przeszkadzam. Teraz pewnie bym postanowiła inaczej, ale wówczas zmieniłam postać psiocząc niemiłosiernie, bo lubiłam tą bohaterkę. No, rozumiem, ciąża i tak dalej, ale, no kurde! Wiecie, z jednej strony świat heroic fantasy, jesteśmy zdobywcami krain, bezwzględnymi łupieżcami, a tu nagle bach! Ciąża sprowadza mnie do poziomu pieluch i inwalidztwa bohaterskiego.
Klanarchia też nie jest idealna, bo też można zajść w ciążę ;P Nie, no, przesadzam. Idealnym systemem nie jest ten, który zwalnia od odpowiedzialności za podejmowane działania prokreacyjne (które wbrew pozorom z intencji prokreacyjnymi nie są), ale taki, który załatwia to w sposób zgodny z konwencją i jednocześnie jest przyjazny dla graczy/graczek, zamiast upokarzanie postaci gracza za „fizjologię”.
W świecie wolnych klanów ludzi w ogóle jest dosyć mało, siłę rodzin mierzy się także według liczebności i to w dużej mierze rozwiązuje problem „i co ja teraz zrobię?”. Rodzimy klan bardzo ucieszy się z dopływu świeżej krwi: zaopiekują się, wychowają, nie skończy się na becikowym. Małego dzieciaka można w zasadzie zostawić, niech się chowa z dziećmi kuzynów.
W czasie jednej z ostatnich kampanii dwoje naszych bohaterów pomiędzy walką z demonami i przepychankami klanowymi zdołało zakochać się (chociaż nie w sobie), poślubić i chyba nawet rozmnożyć, co uważam za pozytywną próbę oddania warstwy obyczajowej rodziny Hanzy. Co prawda nie wiadomo, jak to potoczyło się dalej, bo demony i przekleństwa lubią takie motywy niszczyć i wykorzystywać do własnych planów, no ale fakt faktem – była impreza klanowa, zawarte korzystne układy i happy end.
Wiecie, fajne horrory bazują na obyczajówce, na rzeczach zwykłych, znanych i codziennych. Wszystko toczy się zwykłym torem do momentu gdy nagle trybiki zaczną przeskakiwać: zwykły kochany dziadek zacznie opowiadać dziwne historie dorastającym wnukom, kochającej się parze urodzi się dziwne dziecko, a oni będą się starali to ukryć, ktoś zamknie córkę w piwnicy…
Ale każdy z nas ma nadzieję, ze nasza własna historia zaczęła się od historii miłosnej. Bohaterowie rgpów nie są inni.
***
Po tym, jak już się napisałam o dzieciach, muszę wyjaśnić, że to nie dlatego, ze znów miałam na sesji jakieś ekstremalne przeżycia z pogranicza Ripley/Rosemary, ale moja kumpela, nawiedzony żeglarz, niedawno urodziła syna i kilka godzin po porodzie wszyscy otrzymali radosnego e-maila: wszystko ok.! Jest zdrowy, cały i ma predyspozycje kapitańskie. Do zobaczenia na zamknięciu sezonu!
Wydaje mi się, że szczęśliwi rodzice już kupili hamak dziecięcy do zainstalowania na jachcie. Skoro to jest tak mało skomplikowane, to dlaczego w rpgach miało by być?
MG, z którym właśnie zaczynałam się spotykać „w realu” uświadomił nam, że to proceder niebezpieczny i ryzykowny, nawet jeśli flirtować będą tylko nasi bohaterowie. Cóż zrobić, pozostali mi bohaterowie niezależni, którzy pod wieloma względami byli atrakcyjniejsi niż postaci kumpli z drużyny (między innymi dlatego, że mieli seksowny głos MG).
Seks jako taki jest istotnym składnikiem życia codziennego, zatem nic dziwnego, że przenika także do zabaw RPG. Tworząc nasze postaci do gry, oprócz tego, że korzystamy z zasad danego systemu, to chcąc nie chcąc w dużej mierze wykorzystujemy własne wiadomości, bagaż książkowo-filmowy, doświadczenia i spostrzeżenia wynoszone z naszego własnego życia. Dawno zauważyłam u siebie ciągoty obyczajowe, które ujawniają się w postępowaniu każdej mojej postaci. Nie określam tego jako wady czy zalety, gra tak cała nasza drużyna, odpowiada to założeniom systemów, w które gramy i na razie nie zdecydowaliśmy się na nic innego (choć to jest możliwe).
Mogłabym powiedzieć, że założenia systemowe to tzw. umiejętności twarde, a te, które wnoszę jako „ja” – miękkie, co kształtuje każdą moja bohaterkę w ten czy inny sposób.
Twarde, czyli sprawdzalne np. strzela z łuku, rzuca kulę ognistą, umie jeździć na shigach, zna język obcych zza pustkowi, ryje runy na pancerzach.
Ale przecież takie umiejętności nie są wszystkim, w zasadzie mogą to być tylko zapiski na karcie postaci, nawet nie trzeba tego odgrywać, poprzestając na „to ja go trach!” (ja jako ja, nie wiem jak zastosować cięcie trzeciego stopnia, ale moja postać owszem). To, jak się zachowuje, co robi, jak mówi, zależy od umiejętności „miękkich”, zazwyczaj zależnych od naszego wyobrażenia postaci: może flirtować, chodzić na zakupy, sypiać z kim popadnie, oddawać się rytualnemu ostrzeniu miecza czy parzyć halucynogenne kwiatki. Kumpel, kapłan Morra, swego czasu wchodząc do gospody prosił o chleb i wodę (byle nie za ciepłą!), miał też inne zachowania nie wynikające z „przepisu na postać”.
Nie oznacza to, że postaci tworzone w ten sposób muszą być identyczne w sferze umiejętności „miękkich”, wręcz przeciwnie, bo zwykłe obserwacje przeprowadzone w życiu codziennym dostarczają nam tylu wzorców postaci, że do końca życia byśmy ich nie wykorzystali a do tego dochodzą informacje z książek, filmów, gier. Bardzo często są to właśnie zachowania, które obserwujemy na co dzień. A skoro ludzie ze sobą sypiają, myśli nastolatków (i nie tylko) krążą wokół tego tematu przynajmniej kilkanaście razy dzienne, to nic dziwnego, że aż się prosi by temat zapakować do świata RPG. Co prawda, do elementów życia codziennego należą także jedzenie, wydalanie, stanie w autobusie i szereg innych, ale sami przyznacie chyba, że seks i erotyka biją je wszystkie na głowę :)
Pewien problem stanowi „ustawienie” granicy odgrywania, bo erotyka naszych bohaterów łatwo może zahaczyć o wulgarność i obsceniczność, ale skoro gracze radzą sobie z odgrywaniem walki bez zostawiania trupów na podłodze, to na pewno może się obejść bez gwałcenia współgraczy. W przypadku naszej drużyny akurat problemów chyba nigdy nie było, zaczynało się od prostych deklaracji, potem krótko odegrana scena podrywu i podsumowanie akcji, zazwyczaj złośliwie komentowane przez MG. Oczywiście gracze to banda wścibskich dociekliwców i czasem kończy się tym, ze sfrustrowany gracz rzuca kostką w celu ustalenia, „jak mu wyszło” (obeszło by się bez turlactwa, ale sam się chełpił: co, ja nie dam rady trzem panienkom?). No, chyba każdy zna te kwiatki, bo chociaż zaczyna się od księżniczek skrzeczących głosem MG w trakcie mutacji: Cny wojowniku, oto ma dłoń do ucałowania, to prędzej czy później gracze dają ujście fantazjom, niekoniecznie rodem z hentai, ale też barwnym.
Do dziś wspominamy jedna z najbardziej śmiechogennych sesji w młotka, gdy musieliśmy zdobyć kasę i oczywiście wpadliśmy na pomysł, by wyciągnąć ją poprzez łóżko, no bo wydawało się nam to łatwe, niekonfliktowe i w miarę przyjemne. Problem polegał na tym, że klient leciał tylko na elfy a jedyny elf w drużynie bardzo się wzdragał. W końcu potrzeba pieniądza zwyciężyła i skończyło się jakąś orgią i kwiczeniem ze śmiechu.
Swego czasu w Mimie bodajże były dodatkowe, kobiece profesje do młotka (chyba), i była to dziwka, prostytutka i kurtyzana. Hm… w zasadzie czemu nie, ale, no wiecie…. Chociaż mógłby grać nimi także facet, bo za męski tyłek także płacą, to jednocześnie wskazywało to bardzo jednoznacznie na powiązanie kobiety i zbyt swobodnego prowadzenia się.
Bo nie zawsze jest wesoło. Czasem są to założenia systemu i różne niemiłe komplikacje dla bohaterki, zazwyczaj przekopiowane z zasad społecznych naszego świata, ostracyzm, różne utrudnienia, przytyki graczy itp. O ile bohaterowie graczy swobodnie sypiając z najróżniejszymi spotykanymi na swej drodze postaciami nie ponoszą poważniejszych konsekwencji niż furia zdradzonego męża, choroby (rzadko) czy gniew wzgardzonej kochanki, to ja, jako graczka spotykałam się czasem z niezbyt miłymi sytuacjami.
U jednego z MG zaszłam w ciążę. W zasadzie to naturalne, bo jeśli bohaterka uprawia seks, to nic dziwnego, że „wpadła”. Najbardziej zezłościł mnie fakt, że MG po każdej sesji złośliwie chichocząc wykonywał „ukryty rzut” nie mówiąc o co chodzi, drużyna, która w ogóle była zbieraniną dość swobodnie się zachowujących wojów, nie za bardzo się tymi rzutami przejmowała, ale szybko się wydało – moja postać spodziewała się potomka. Oczywiście padło nieśmiertelne: jak to, chcesz z mieczem ganiać będąc w szóstym miesiącu ciąży? Zaraz było podkreślanie, że rzygam, umieram, chcę ogórków czy czekolady i ogólnie jestem kamieniem młyńskim u szyi i wszystkim przeszkadzam. Teraz pewnie bym postanowiła inaczej, ale wówczas zmieniłam postać psiocząc niemiłosiernie, bo lubiłam tą bohaterkę. No, rozumiem, ciąża i tak dalej, ale, no kurde! Wiecie, z jednej strony świat heroic fantasy, jesteśmy zdobywcami krain, bezwzględnymi łupieżcami, a tu nagle bach! Ciąża sprowadza mnie do poziomu pieluch i inwalidztwa bohaterskiego.
Klanarchia też nie jest idealna, bo też można zajść w ciążę ;P Nie, no, przesadzam. Idealnym systemem nie jest ten, który zwalnia od odpowiedzialności za podejmowane działania prokreacyjne (które wbrew pozorom z intencji prokreacyjnymi nie są), ale taki, który załatwia to w sposób zgodny z konwencją i jednocześnie jest przyjazny dla graczy/graczek, zamiast upokarzanie postaci gracza za „fizjologię”.
W świecie wolnych klanów ludzi w ogóle jest dosyć mało, siłę rodzin mierzy się także według liczebności i to w dużej mierze rozwiązuje problem „i co ja teraz zrobię?”. Rodzimy klan bardzo ucieszy się z dopływu świeżej krwi: zaopiekują się, wychowają, nie skończy się na becikowym. Małego dzieciaka można w zasadzie zostawić, niech się chowa z dziećmi kuzynów.
W czasie jednej z ostatnich kampanii dwoje naszych bohaterów pomiędzy walką z demonami i przepychankami klanowymi zdołało zakochać się (chociaż nie w sobie), poślubić i chyba nawet rozmnożyć, co uważam za pozytywną próbę oddania warstwy obyczajowej rodziny Hanzy. Co prawda nie wiadomo, jak to potoczyło się dalej, bo demony i przekleństwa lubią takie motywy niszczyć i wykorzystywać do własnych planów, no ale fakt faktem – była impreza klanowa, zawarte korzystne układy i happy end.
Wiecie, fajne horrory bazują na obyczajówce, na rzeczach zwykłych, znanych i codziennych. Wszystko toczy się zwykłym torem do momentu gdy nagle trybiki zaczną przeskakiwać: zwykły kochany dziadek zacznie opowiadać dziwne historie dorastającym wnukom, kochającej się parze urodzi się dziwne dziecko, a oni będą się starali to ukryć, ktoś zamknie córkę w piwnicy…
Ale każdy z nas ma nadzieję, ze nasza własna historia zaczęła się od historii miłosnej. Bohaterowie rgpów nie są inni.
***
Po tym, jak już się napisałam o dzieciach, muszę wyjaśnić, że to nie dlatego, ze znów miałam na sesji jakieś ekstremalne przeżycia z pogranicza Ripley/Rosemary, ale moja kumpela, nawiedzony żeglarz, niedawno urodziła syna i kilka godzin po porodzie wszyscy otrzymali radosnego e-maila: wszystko ok.! Jest zdrowy, cały i ma predyspozycje kapitańskie. Do zobaczenia na zamknięciu sezonu!
Wydaje mi się, że szczęśliwi rodzice już kupili hamak dziecięcy do zainstalowania na jachcie. Skoro to jest tak mało skomplikowane, to dlaczego w rpgach miało by być?
31
Notka polecana przez: Alchemist, amnezjusz, Brilchan, EmperorShard, Erykz, Furiath, Gerard Heime, Ifryt, Jeremiah Covenant, Kot, Marigold, markós, Morphea, Mroczny Pomiot, Onslo, Paszko, Qball, rincewind bpm, Siman, strateks, Szczur, Tarkis, teaver, vanderus, Verghityax, WekT, Wojteq, Ysabell, Zsu-Et-Am
Poleć innym tę notkę