Gry bardzo równouprawnione
W działach: samo życie, z przymrużeniem oka | Odsłony: 3Bardzo lubię gry komputerowe, w których mogę sobie wybrać postać kobiecą. W Wiedźminie nie było takiej możliwości, co mnie trochę wkurzało, ale ostatnio zaczęłam grać w Mass Effect i jestem bardzo zadowolona, gdy słyszę "Tak jest, pani komandor!" (nie, szefowanie w dziale książek nie ma na celu zmuszania redaktorów, żeby tak do mnie mówili).
Pomijając dyskusje, czy kobieta radzi sobie tak samo na statku kosmicznym i przeprowadza ważne misje jak mężczyzna pozostawiam niewyżytym roztrząsaczom tematu. Moja komandor Shepard radzi sobie świetnie, fajnie wygląda a Mój Mężczyzna coś wczoraj marudził, że jego komandor chętnie by sie przespał z moją panią komandor. Nastąpiło to mniej więcej wtedy, gdy moja bohaterka zdzieliła po pysku jakąś dziennikarkę, która chciała przeprowadzić wywiad.
Wracając do głównego wątku - świetnie mi gra się postacią własnopłciową. Gra daje ten rodzaj radości z odkrywania światów, którą kiedyś dawali piraci odkrywajacy nowe lądy. Nic nie znaczy fakt, że jestem spokojną Senmarą, która nie lubi tłuc sie pociągiem do Azji czy wdrapywać się na wysokie góry. Jestem przekonana, ze wyprawa w kosmos nie byłaby tak niesamowita jak zagranie w Mass Effect - świat przekłamany wizualnie itp jest dla mnie bardziej rajcujący niż rzeczywiste przeżycia (za którymi zazwyczaj stoją pęcherze na stopach i nieprzyjaźni tubylcy - widzieliście Cannibal Ferox?).
Jako pani komandor mogę masakrować obcych, wysyłać na drzewo wszystkich bez wyjątku, jeździć do upojenia samochodem terenowym po skalistych planetach i tak dalej i tak dalej.
Można by zapytać, co chcę sobie tym zrekompensować? Ale to pytanie można zadać wszystkim wielbicielom fantastyki. Bo oprócz wielowarstwowych wartosci literackich fantastyka jest właśnie odkrywaniem nowych lądów. Tak naprawdę nigdy nie chciałabym lecieć w kosmos (pisałam już o pęcherzach?).
Można by też powiedzieć, że gra wzmaga moją własną agresję, skłania do wyładowania wściekłości czy inicjuje chamskie zachowania (jeden z bohaterów pomocniczych straszliwie i dosadnie klnie). Że skończy sie zamordowaniem sąsiadów lub rozjeżdżaniem dzieci na pasach...
W ostatnią sobotę jechałam z parkingu przed uniwerkiem, gdzie ćwiczę parkowanie, na nasze osiedle a MM nie chciało się przesiadać. Więc tak jedziemy, ja panikuję, bo wciąż nie mam prawa jazdy, MM marudzi, ze nie ruszy tyłka, a w dodatku jest bliziutko a jak nas złapią to najwyżej zapłacimy z kasy, którą odkładamy na wesele, gdy na horyzoncie pojawia sie policja. Na szczęście kogoś już spisywali, więc udało mi sie przemknąć bokiem, a przez kolejne światła przejeżdżałam idealnie.
MM: Rety, kobieto, nie nadajesz sie do podbijania kosmosu.
Jak osoba, która boi się jeździć po mieście bez prawka chciałaby sobie cokolwiek rekompesować, czy rozwijac agresję? A może po prostu trochę agresji by sie przydało? (tak, na pewno doradzilibyście to drugie)
Niedawno przeczytałam, że stereotyp kulturowy działa bardziej na kobiety - czyli także, że gównie kobiety trzymają sie stereotypów. To na nas wywierana jest silniejsza presja by trzymać sie zasad, nawet jeśli są one krzywdzące, także same ich bronimy. Facetowi szybciej upiecze sie przeklinanie, bójki w barze czy sikanie fo fontanny. No, może to ostatnie bardziej związane jest z czasem, jaki potrzebny jest do przy przygotowaniach do czynu. Także kobiety przyznają, ze mężczyźnie wypada sikanie do fontanny a kobiecie już nie. Mężczyźni będą mieli wiekszy luz jeśli chodzi o sikanie uskuteczniane przez którąkolwiek z płci.
Wcale nie chciałabym sikać do fontanny, ale nawet to związane jest z wpajanymi od dziecka wyznacznikami zachowania :)
Także niekoniecznie chciałabym w realu strzelać do kogokolwiek malowniczo rozpryskując krew na ścianach. Za to nikt nie stępił mojej ciekawości, jak to jest. Gdy zostaje nałożony swoisty "filtr" gry komputerowej, to zachowuję integralność a jednocześniem mam plastyczy obraz całkiem innej postaci (jednak nie całkiem innej, bo stworzonej przeze mnie) z "uzasadnieniem" stworzonym przez fabułę. Można powiedzieć, że to jest super kompromis spełniejący wiele zachcianek, działający na wielu poziomach i bezpieczny pod wieloma względami. Prowadząc moją postać przez pole usłane trupami, dowiaduję się jak to jest (w tym zakresie, jaki mi odpowiada), a jednocześnie to nie jestem ja, więc moje uwarunkowania społeczne siedzą cicho.
To, ze ktoś ma zatarty obraz siebie i postaci, którą gra pewnie jest możliwe, ale moim zdaniem nie trzeba ksiażki, czy gry, do uaktywnienia szaleństwa. Gdyby King nie napisał Rage, tragedia w jakiejś szkole też by się zdarzyła, a psychicznie spaprane nastolatki strzelałyby do swoich kolegów. Gra czy film, w których później wszyscy doszukują się przyczyny to cos takiego jak koszula, w którą ubierze się zabójca. No, można zakazać noszenia koszul w kratę, bo jakis domorosły snajper ubierał się w takową...
W każdym razie - gram agresywną, renegacką komandor Shepard. I chociaż lubie newerwintersy i inne takie, to naprawdę miło jest zachować się po chamsku i nie stracić przez to questa. No i miło jest grać kobietą :)