08-10-2008 15:44
Historia miłosna
W działach: wybitne pierdoły, samo życie | Odsłony: 1
Chyba każdy z nas ma nadzieję, że nasza własna historia zaczęła się od historii miłosnej.
To, jakie są standardy opowiadaniowe (welon, kapusta, łóżko i położna, itd) każdy wie :) bo ludzie od wiek wieków rodzą się i "poczynają" w sposób prawie tak stary jak świat (a przynajmniej tak stary jak ssaki).
Ale chyba tylko straszliwie drobiazgowy czy dbający o realizm opowiadacz zacząłby tak właśnie historię naprawdę fajną. Kogo tak naprawdę obchodzi informacja czysto techniczna, czy w stu procentach zgodna z aktualnymi przepisami? I nie chodzi o poparcie stanowiska, ze "człowiek" zaczyna się od zygoty (a już niedajpanieboże od gamet, pomyślcie o tych milionach plemniczków rozchlapanych w najmniej spodziewanych miejscach).
Ważne zdarzenia mają początek w ideach, niezapomniane obiady w pragnieniu smaku, książki w galopadzie wyobraźni. Nie jest ważne, że de facto te rzeczy jeszcze nie istnieją, jeśli już zaistniała idea, myśl czy pragnienie, nadają one kształt efektowi końcowemu.
Moja własna historia zaczęła się pewnego zimowego wieczoru, kiedy mama, nie będąca jeszcze mamą, poszła na dancing (pierwotna wersja clubbingu) i dostrzegła siedzącego w kącie chłopaka, który nie zwracając uwagi na nic siedział, palił fajkę i coś czytał. Nie wiem, jak to możliwe, ale idea klubokawiarni czy czegoś takiego sama w sobie była czymś niesamowitym.
Gdy byłam mała zmuszałam rodziców do opowiadania, czytania mi i śpiewania piosenek, przez co moja mama była wówczas znacznie lepszą gawędziarką niż jest teraz, a opowiadała mi tą historie nie raz.
Dowiedziałam się, że mój ojciec miał fantastyczne baki (rety!!!), moja mama sukienkę w kwiaty i wysokie obcasy, co podobało się mojemu ojcu, bo był bardzo wysoki i lubił ładne kobiece nogi.
Jak to bywa, obie wersje różniły się nieco od siebie, bo mężczyzna zwracał uwagę na technikalia (nogi), kobieta na uwarunkowania społeczne (tańczył i bajerował). Gdy byłam mała rodzice tańczyli przy muzyce z radia, co strasznie mi sie podobało. Czasem brali mnie miedzy siebie i tańczyliśmy razem. Może myśleli o mnie jako o kontynuacji tego wieczoru, kiedy się poznali :)
Historia, która zaczęła się w ten sposób nabrała rumieńców kilkanaście miesięcy później, gdy przyszłam na świat, ale wiecie, tak naprawdę szpital i wrzeszczący noworodek nigdy nie są romantyczne. Zaczynanie biografi od czegos takiego to przyziemny i wyświechtany realizm. Nie róbcie tego nigdy, jeśli bedziecie pisać czyjąś biografię!
Co roku moja mama dzwoni do mnie z samego rana, bardzo często budząc mnie (co roku zapominam wyłączyć komórkę), zapewne, żeby powetować sobie fakt, ze urodziłam się w środku nocy. Zawsze jest strasznie z siebie zadowolona, być może właśnie dlatego, że męczącą noc w szpitalu ma już za sobą.
Ale wiecie co? Jak każdy, kto docenia ładnie opowiedziane historie, wolę myśleć, że nawet ona, która dokładnie wie, jak wyglądały moje narodziny (na pewno jak najbardziej standardowo jeśli chodzi o gatunek ludzki), nawet moja mama zaczęłaby moją historię od tamtego wieczoru zimowego.
Pewnego zimowego wieczoru, moja mama, która jeszcze wtedy nie była moją mamą, włożyła sukienkę w kwiaty i długi płaszcz, bo było zimno i padał śnieg, i wyszła w noc.
Kilka godzin wcześniej napisała i wysłała pełen złości list, w którym zrywała ze swoim ówczesnym narzeczonym i mówiąc dzisiejszym językiem: wysyłała go na drzwewo. Złość jej już przeszła, ale wciaż była pełna smutku i świętego przekonania, że wszyscy mężczyźni są nic nie warci i żaden, absolutnie żaden nie zasługuje serce i miłość dziewczyny.
Można by zapytać, po co zatem włożyła tą sukienkę, buty na obcasie i pomalowała paznokcie, by wyruszyć na dancing, miejsce co najmniej w 50% uczęszczane przez mężczyzn? Ludzie zbyt dociekliwi nie powinni zadawać głupich pytań, bo także mogą zostać wysłani na drzewo.
Gdy zapytałam, co tak bardzo spodobało jej sie w moim tacie powiedziała, że wyglądał całkiem inaczej, niż wszyscy znani jej mężczyźni. Że był wesoły, ale nie opowiadał głupich żartów, że zamiast nieustannie jej nadskakiwać, zapraszał ja do tańca, a ona uwielbiała tańczyć. Że opowiadał jej różne historie i że czytał dziwaczne czasopisma o ufo i oczywiście palił fajkę.
Już tej pierwszej nocy, kiedy sie poznali wracali przez cichy, zaśnieżony Chojnów, słuchając skrzypienia swoich butów, opowiadali sobie, że chyba są jedynymi osobami na świecie. Być może trzymali ręce w kieszeniach i całowali się na schodach, cicho, żeby nie obudzić domowników, ale zakładam, że raczej trzymali zmarznięte ręce w kieszeniach i umówili sie na spotkanie nazajutrz, żeby zobaczyć się wreszcie w świetle dnia.
Być może juz wtedy tato opowiedział o swoim kocie, który rzucał sie z szafy na głowy przychodzących gości i legionie białych myszek, które uciekły z klatki i rozmnożyły się pod schodami powodujac nagłe nawrócenia u wracających na rauszu sąsiadów.
Z całą pewnością nie rozmawiali o mnie, chociaż, jak widzicie, moja historia zaczęła się właśnie wtedy. Pewnego zimowego wieczoru.
To, jakie są standardy opowiadaniowe (welon, kapusta, łóżko i położna, itd) każdy wie :) bo ludzie od wiek wieków rodzą się i "poczynają" w sposób prawie tak stary jak świat (a przynajmniej tak stary jak ssaki).
Ale chyba tylko straszliwie drobiazgowy czy dbający o realizm opowiadacz zacząłby tak właśnie historię naprawdę fajną. Kogo tak naprawdę obchodzi informacja czysto techniczna, czy w stu procentach zgodna z aktualnymi przepisami? I nie chodzi o poparcie stanowiska, ze "człowiek" zaczyna się od zygoty (a już niedajpanieboże od gamet, pomyślcie o tych milionach plemniczków rozchlapanych w najmniej spodziewanych miejscach).
Ważne zdarzenia mają początek w ideach, niezapomniane obiady w pragnieniu smaku, książki w galopadzie wyobraźni. Nie jest ważne, że de facto te rzeczy jeszcze nie istnieją, jeśli już zaistniała idea, myśl czy pragnienie, nadają one kształt efektowi końcowemu.
Moja własna historia zaczęła się pewnego zimowego wieczoru, kiedy mama, nie będąca jeszcze mamą, poszła na dancing (pierwotna wersja clubbingu) i dostrzegła siedzącego w kącie chłopaka, który nie zwracając uwagi na nic siedział, palił fajkę i coś czytał. Nie wiem, jak to możliwe, ale idea klubokawiarni czy czegoś takiego sama w sobie była czymś niesamowitym.
Gdy byłam mała zmuszałam rodziców do opowiadania, czytania mi i śpiewania piosenek, przez co moja mama była wówczas znacznie lepszą gawędziarką niż jest teraz, a opowiadała mi tą historie nie raz.
Dowiedziałam się, że mój ojciec miał fantastyczne baki (rety!!!), moja mama sukienkę w kwiaty i wysokie obcasy, co podobało się mojemu ojcu, bo był bardzo wysoki i lubił ładne kobiece nogi.
Jak to bywa, obie wersje różniły się nieco od siebie, bo mężczyzna zwracał uwagę na technikalia (nogi), kobieta na uwarunkowania społeczne (tańczył i bajerował). Gdy byłam mała rodzice tańczyli przy muzyce z radia, co strasznie mi sie podobało. Czasem brali mnie miedzy siebie i tańczyliśmy razem. Może myśleli o mnie jako o kontynuacji tego wieczoru, kiedy się poznali :)
Historia, która zaczęła się w ten sposób nabrała rumieńców kilkanaście miesięcy później, gdy przyszłam na świat, ale wiecie, tak naprawdę szpital i wrzeszczący noworodek nigdy nie są romantyczne. Zaczynanie biografi od czegos takiego to przyziemny i wyświechtany realizm. Nie róbcie tego nigdy, jeśli bedziecie pisać czyjąś biografię!
Co roku moja mama dzwoni do mnie z samego rana, bardzo często budząc mnie (co roku zapominam wyłączyć komórkę), zapewne, żeby powetować sobie fakt, ze urodziłam się w środku nocy. Zawsze jest strasznie z siebie zadowolona, być może właśnie dlatego, że męczącą noc w szpitalu ma już za sobą.
Ale wiecie co? Jak każdy, kto docenia ładnie opowiedziane historie, wolę myśleć, że nawet ona, która dokładnie wie, jak wyglądały moje narodziny (na pewno jak najbardziej standardowo jeśli chodzi o gatunek ludzki), nawet moja mama zaczęłaby moją historię od tamtego wieczoru zimowego.
Pewnego zimowego wieczoru, moja mama, która jeszcze wtedy nie była moją mamą, włożyła sukienkę w kwiaty i długi płaszcz, bo było zimno i padał śnieg, i wyszła w noc.
Kilka godzin wcześniej napisała i wysłała pełen złości list, w którym zrywała ze swoim ówczesnym narzeczonym i mówiąc dzisiejszym językiem: wysyłała go na drzwewo. Złość jej już przeszła, ale wciaż była pełna smutku i świętego przekonania, że wszyscy mężczyźni są nic nie warci i żaden, absolutnie żaden nie zasługuje serce i miłość dziewczyny.
Można by zapytać, po co zatem włożyła tą sukienkę, buty na obcasie i pomalowała paznokcie, by wyruszyć na dancing, miejsce co najmniej w 50% uczęszczane przez mężczyzn? Ludzie zbyt dociekliwi nie powinni zadawać głupich pytań, bo także mogą zostać wysłani na drzewo.
Gdy zapytałam, co tak bardzo spodobało jej sie w moim tacie powiedziała, że wyglądał całkiem inaczej, niż wszyscy znani jej mężczyźni. Że był wesoły, ale nie opowiadał głupich żartów, że zamiast nieustannie jej nadskakiwać, zapraszał ja do tańca, a ona uwielbiała tańczyć. Że opowiadał jej różne historie i że czytał dziwaczne czasopisma o ufo i oczywiście palił fajkę.
Już tej pierwszej nocy, kiedy sie poznali wracali przez cichy, zaśnieżony Chojnów, słuchając skrzypienia swoich butów, opowiadali sobie, że chyba są jedynymi osobami na świecie. Być może trzymali ręce w kieszeniach i całowali się na schodach, cicho, żeby nie obudzić domowników, ale zakładam, że raczej trzymali zmarznięte ręce w kieszeniach i umówili sie na spotkanie nazajutrz, żeby zobaczyć się wreszcie w świetle dnia.
Być może juz wtedy tato opowiedział o swoim kocie, który rzucał sie z szafy na głowy przychodzących gości i legionie białych myszek, które uciekły z klatki i rozmnożyły się pod schodami powodujac nagłe nawrócenia u wracających na rauszu sąsiadów.
Z całą pewnością nie rozmawiali o mnie, chociaż, jak widzicie, moja historia zaczęła się właśnie wtedy. Pewnego zimowego wieczoru.
31
Notka polecana przez: Brat_Draconius, Ćma, Draker, Faviela, Furiath, Garnek, Gerard Heime, Ifryt, Jeremiah Covenant, karp, Kot, liv, Marigold, Mellor Drothring, memnos, Mroczny Pomiot, Nadiv, neishin, Onslo, Qendi, Rege, Repek, rincewind bpm, soffi, Streider, Szczur, Tarkis, triki, Wojteq, Ysabell, Zuhar
Poleć innym tę notkę