» Blog » Ich trzech
04-09-2007 15:56

Ich trzech

W działach: znów o książkach | Odsłony: 1

Ich trzech
Czytając trzy ksiazki różnych autorów na przemian (w pracy Milos Urban, na kanapie z kotem Ruiny Smitha, w łóżku - Miasto pod skałą) mam okazję zaobserwować duze różnice w stylu pisania, rodzajach słownictwa, tematyki i innych takich.

Serio, czytając ksiazki po kolei tak tego nie widać. Ruiny są ksiażką filmową. Pozornie wcale nie ma akcji, tempa, na początku wręcz brakuje dialogów. Treść jest ascetyczna - prosta historia (jak scenariusz), proste założenia, nawet wzorem zakreconych powieści, zdarzaja się wybiegniecia w przyszłość.
Pewnie zdarzało się Wam czytać horrory o nadnaturalnych stworach czy wydarzeniach, gdzie następnie to owo "coś" było wyjaśnione. Mogło to być wyjaśnienie naturalne (wtedy fabuła była thrillerowa) lub nadnaturalnie (jak np. u Mastertona).
W Ruinach autor w zasadzie nic nie wyjaśniał. Co prawda były elementy, które mogły naprowadzić czytelnika na pewien trop, ale nic nie tłumaczyły na siłę. Kojarzy mi się to z niektórymi filmami, gdzie nie jest ważne zło czy jego pochodzenie lub usprawiedliwianie, lecz samo istnienie i ciag ofiar. Akcja ksiażki to po prostu migawka, ujęcie historii, wycinka. Tu nie ma wielkiej historii, korzeni czy analizy. Kawałek amerykańskiego filmu. I świetny przykład na ksiażkowy rural horror - ale to też jest amerykańskie, juz kiedyś o tym pisałam.

W Mieście pod skała Huberatha, tak jak w opowiadaniach z Balsamu... bije po oczach pewnego rodzaju rozpacz. Jak w niektórych opowiadaniach Dicka - totalitaryzm, brak drogi ucieczki, niemoznosć podjęcia wyboru. I opisy, i dialogi kręcą sie wokół tej postkomunistycznej schizy (to nie jest moje określenie, tylko opinia marketingowa).

I w końcu Cień katedry Milosa Urbana. Kurcze, on to potrafi magicznie opisać Pragę. Już w Klątwie siedmiu kościołów było widać tą innosć, nieamerykanskość, wręcz nowe oblicze powieści gotyckiej.
To nie jest ksiażka miła, łatwa i sympatyczna. Jest śliczna, romantyczna i opowiada o współczesnym wampirze (nie brac tego dosłownie), ale uwaga - ciężko sie do niej zabrać po lekturach, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Urban jawi mi sie jako spadkobierca wielowiekowych tradycji, nie tylko czytelniczych ale i kulturowych, wręcz architektonicznych, daje sie odczuć podejścia człowieka wyrosłego w europejskiej tradycji w europejskim mieście.
Nie skończyłam jeszcze czytania, ale znając Klątwę... jestem przygotowana na niehappyendowe, nieamerykańskie zakończenie.
Chciałabym poznać tego goscia. Szkoda, że nie znam czeskiego :(
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

teaver
   
Ocena:
0
Jako nastolatka robiłam reportarz z wycieczki na Słowację, gdzie rozmawiałam z ludźmi na ulicy. Wierz mi, Słowaków i Czechów da się zrozumieć, nawet, jeżeli nie mówisz po ichniemu. Poza tym, zawsze możesz poszukać chętnego studenta/ tkę czeskiego na wycieczkę do Pragi z wywiadzikiem w roli głównej atrakcji. ;)
13-09-2007 20:15

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.