» Blog » O snach
10-06-2007 21:06

O snach

W działach: znów o książkach | Odsłony: 2

O snach

Od opowiadania snów nudniejsze jest tylko słuchanie o cudzych, jak rzekł jakiś zapomniany bohater. Moje sny zapewnie nie różnią się od snów innych osób pod względem nudności, pełno w nich zombiaków i wampirów, a conocna ucieczka przed plugawymi stworami pozwala mi być radosną i rzeczową osobą na codzień. Opowiem wam zatem o cudzym śnie, na pewno wymyślonym za to cudownie opisanym. Wiecie, niektórzy pisarze potrafią lepiej opisać rzeczywistość, niż niektórzy umieją żyć, stąd tyle pań Bovary i rozwodów.

 

Wracając do snu:

"Śniło mi się tej nocy, że znowu byłam w Manderley. Wydawało mi się, że stoję przed bramą z kutego żelaza prowadzącą do alei wjazdowej, nie mogę jednak wejść, gdyż brama jest zamknięta.[...]

Aleja wiła się teraz jak wstążka. Zniknął żwir, powierzchnię porosła trawa i mech. Po dawnej alei pozostało tylko wspomnienie. Gałęzie drzew zwisały nisko, utrudniając przejście. Pokręcone korzenie przypominały gigantyczne szpony. Tu i ówdzie wśród tej dżungli rozpoznawałam krzewy, które za naszych czasów stanowiły ozdobę parku – hortensje, piękne okazy sztuki ogrodniczej, słynące ze swych wspaniałych niebieskich kwiatów. Nie przycinane ręką ludzką zdziczały i wybujały do potwornej wysokości, bezkwietne, czarne i brzydkie jak rosnące obok nich nieznane intruzy."

 

 

Rebeka Daphne Du Maurier. To jedna z moich książek na szóstkę. Plus najlepszy początek książki – ever. Nigdy lepszego nie czytałam.

 

Jakkolwiek powieść gotycka umarła w połowie XIX wieku, pani Du Maurier sporo czerpie z jej założeń. Gdybym miała stawiać na autorów powieści neogotyckiej czy współczesnej gotyckiej (jak zwał, tak zwał, chodzi o ciągłość pewnego rodzaju literatury), to wybrałabym właśnie ją i Victorię Holt.

Niepokojące zrujnowane zamczysko, jeden z atrybutów powieści gotyckiej to Manderley, pozornie przepiękne, bogate i szpanerskie, kryje w sobie labirynty korytarzy i zamkniętych pokoi, które są obszarem działań przeciwnika.

W Rebece konflikt zarysowany jest bardzo subtelnie. Kto jest „potworem”? Zła antypatyczna gospodyni, mąż, który zamordował swoją pierwszą żonę czy duch tejże? Tło stanowią tajemnicze historie, morderstwo i trudne wybory. Kochane osoby nie zawsze mają kryształowy charakter a okoliczności zawsze się skomplikują przez niespodziewany zbieg  okoliczności.

Główna bohaterka, nieszczęsna druga małżonka skazana na porównywanie z tą pierwszą, niechęć domowników i tajemnice męża. Historie poznajemy z jej ust – wiadomo przynajmniej, że przeżyła :) Ale z drugiej strony, jest to romans, zatem na końcu kto jak kto, ale para bohaterów powinna trzymać się na nogach.

Victoria Holt dodaje zazwyczaj rys pogłębiający wrażenie niebezpieczeństwa – u niej wybranek serca jest zazwyczaj pierwszym, na którego może paść oskarżenie.

 

Wracając do młodziutkiej, dopiero co poślubionej małżonce pana na Manderley. Zawsze się zastanawiałam, dlaczego akurat ta książka tak bardzo mi się spodobała? Mężczyzna tam przedstawiony raczej nie jest moim ideałem (chociaż kto wie, może właściciel jakiegoś posępnego zamczyska mógłby skraść moje serce? – żartowałam). Bohaterka jest zupełnie inna niż ja, poza tym, jestem osobą wyćwiczoną na sesjach rpg, by wyszukiwać i neutralizować czające się zło. Wolę myśleć, ze ja nie dałabym sobą tak manewrować i podpuszczać.

Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, ze jest to dziewczyna wychowana w troszkę innej tradycji, postawiona w środowisku znacznie różniącym się od jej dotychczasowego, grzeczna i bez oparcia psychicznego. Bardzo nieśmiała. Jej pewna uległość i bierność pozwalają na rozwój fabuły w ten a nie inny sposób. Nawet jest to pewną korzyścią, bo kobieta nie rzuca się po domu w poszukiwaniu rozwiązania. Jest jak Syrenka w ledwo jej znanym świecie ludzi, gdzie prawie wszystko jest obce, jedyne co ją tu trzyma, to miłość do człowieka, również w pewnym stopniu obcego. No i jak widać, ciężko się żyje takim syrenkom. A to już dobra podstawa do wprowadzenia złego potwora. Albo przynajmniej człowieka, który wydaje się być wszechwładny (ach, potwory, to lubię :)).

 

Wrażenie snu zdaje się przewijać przez całą książkę. Snu, lub wspomnień – w zasadzie tym jest – wspomnieniami. Symbolika niektórych sytuacji, częściowa nierealność i podatność bohaterki na sugestię jest jak we śnie, gdy wchodzisz do nawiedzonego domu, choć w rzeczywistości nigdy byś tego nie uczynił. Część dialogów jest zamieniona w narrację, zadziwiająco, jak niewielu autorów z tego korzysta, a to świetny element na ciągłość opisu sytuacji czy pewnego rodzaju „wspomnieniowość”. Ponadto jest w tej książce coś, pewna drobiazgowość w przedstawianiu pewnych elementów wraz z ignorowaniem innych, ze zawsze się zastanawiam, co się dzieje za kurtyną? Co ten autor uknuł? Co się dzieje tam, gdzie czytelnik nie jest dopuszczony?

 

A teraz ciekawostka, którą wygrzebałam przypadkowo ze słownika literatury popularnej (p. red Żabińskiego): powieść gotycka, należąca według wielu badaczy do literatury wysokoartystycznej dzieli się na historyczną, sentymentalną i powieść grozy. Powieść grozy (terror gothic) zaś, przede wszystkim odnosi się do różnych odmian horroru.

Jego Wysokość Horror :)

0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

teaver
    :) Przyjemny...
Ocena:
0
"(chociaż kto wie, może właściciel jakiegoś posępnego zamczyska mógłby skraść moje serce? – żartowałam)"

Nigdy nie mów "hop!" dopóki nie przeskoczysz. Skąd wiesz co cię czeka za 20 lat? ;)
11-06-2007 14:32

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.