28-04-2008 13:08
O wiośnie, kotach i rozważaniach balkonowych
W działach: znów o kocie, znów o książkach | Odsłony: 2
Ja: Siedzenie na balkonie w wiosenne popołudnia ma pewne plusy.
Koleżanka: Tak, cieplutko, radośnie, słoneczko, wkoło rozkwitające pączki bratków i stokrotek, zielone listki.... (odpływa)
Ja: W moim przypadku to jest kot buszujący po badylach roślinek, które nie przeżyły zimy pod moją opieką.
Siedziałam wczoraj na balkonie z kotem, który był tak odważny, że wdrapując się po mnie filował z góry na napranych na sztywno roboli remontującymi bank, badyle wokół radośnie eee.. sterczały w doniczkach, mroczny bluszcz dokonywał abordażu na balkon sąsiadów i wszystko byłoby tak jak w domu Addamsów, gdyby nie fakt, że mieszkam w bloku :)
Wszędzie wokół fruwały strzępki kociej sierści jako firewall alergiczny. Kot, wszędzie kot. W naszym domu z kotem rozmawiam ja, Mój Facet, nasi znajomi, nawet listonosz ostatnio powiedział „cześć koteczku” czym zasłużył na pełne wyższości spojrzenie. Jak pan pralkarz przyszedł naprawić nam pralkę, to gadał więcej z moim kotem niż ze mną, zostałam oskarżona o niedostateczne otaczanie czcią tej przerośniętej tary, a kot mógł siedzieć w skrzyneczce narzędziowej, jakby to on płacił za całe zamieszanie.
O Kocie w stanie czystym pisał Pratchett, o wielkim czarnym obrońcy domu – Gaiman, Lewandowski o kotołaku. W Neverwintersach 2 wszędzie włóczyły się koty i powtarzam to, co już kiedyś powiedział Mój facet: Kot to zwierzę fantastyczne. Uwierzę w każdą historię o kocie, bo patrząc na mojego futrzaka nie mogę powiedzieć, że „coś takiego nie mogło się zdarzyć”. Przeżycie upadku z 10 piętra ze złamaną kostką w łapce jako jedyną szkodą? Spanie po 24 godziny na dobę i więcej? Posiadanie prawie własnego bloga i grona wiernych fanów? Bezkarne wylegiwanie się na naszych czarnych koszulkach?
Kto jeszcze by to potrafił? I wyszedł z tego żywy?
Bez zdziwienia przyjęłam fakt, że koty Łukasza Orbitowskiego wydają swoją książkę. Co prawda dyskusje kocie na blogu Prezesa i Kreski zawsze wydawały mi się bardzo poważne, takie o życiu i w ogóle, ale to tylko utwierdzało mnie w podejrzeniu, że to nie Łukasz je pisze, ale koty właśnie. Książka jak widzę będzie już niedługo, oto zapowiedź Prezesa i Kreski. Ma być bajerancka z rysunkami autorstwa Janusza Orbitowskiego (czyli narysowane będą te konkretnie koty a nie żadne inne).
Teraz właśnie przypomniałam sobie o fragmencie wywiadu, który przeprowadziłam x lat temu z Łukaszem (nikt nie wierzy, że nie znaliśmy się wcześniej), mówił wtedy o kotach:
„Ja uwielbiam swoje koty. Jestem w nich zabójczo zakochany. Co jest oczywiście słabością jako człowieka, który nie znosi zwierząt.”
Dla zainteresowanych: pełen wywiad. A później coś mnie tknęło i przeczesałam pozostałe raporty z przesłuchań. Do kotów się przyznali: Piekara, Grzędowicz, Kossakowska, Twardoch. No i Orbitowski. Niektórzy mają więcej niż jednego futrzaka.
Kot to zwierzę fantastyczne.
Koleżanka: Tak, cieplutko, radośnie, słoneczko, wkoło rozkwitające pączki bratków i stokrotek, zielone listki.... (odpływa)
Ja: W moim przypadku to jest kot buszujący po badylach roślinek, które nie przeżyły zimy pod moją opieką.
Siedziałam wczoraj na balkonie z kotem, który był tak odważny, że wdrapując się po mnie filował z góry na napranych na sztywno roboli remontującymi bank, badyle wokół radośnie eee.. sterczały w doniczkach, mroczny bluszcz dokonywał abordażu na balkon sąsiadów i wszystko byłoby tak jak w domu Addamsów, gdyby nie fakt, że mieszkam w bloku :)
Wszędzie wokół fruwały strzępki kociej sierści jako firewall alergiczny. Kot, wszędzie kot. W naszym domu z kotem rozmawiam ja, Mój Facet, nasi znajomi, nawet listonosz ostatnio powiedział „cześć koteczku” czym zasłużył na pełne wyższości spojrzenie. Jak pan pralkarz przyszedł naprawić nam pralkę, to gadał więcej z moim kotem niż ze mną, zostałam oskarżona o niedostateczne otaczanie czcią tej przerośniętej tary, a kot mógł siedzieć w skrzyneczce narzędziowej, jakby to on płacił za całe zamieszanie.
O Kocie w stanie czystym pisał Pratchett, o wielkim czarnym obrońcy domu – Gaiman, Lewandowski o kotołaku. W Neverwintersach 2 wszędzie włóczyły się koty i powtarzam to, co już kiedyś powiedział Mój facet: Kot to zwierzę fantastyczne. Uwierzę w każdą historię o kocie, bo patrząc na mojego futrzaka nie mogę powiedzieć, że „coś takiego nie mogło się zdarzyć”. Przeżycie upadku z 10 piętra ze złamaną kostką w łapce jako jedyną szkodą? Spanie po 24 godziny na dobę i więcej? Posiadanie prawie własnego bloga i grona wiernych fanów? Bezkarne wylegiwanie się na naszych czarnych koszulkach?
Kto jeszcze by to potrafił? I wyszedł z tego żywy?
Bez zdziwienia przyjęłam fakt, że koty Łukasza Orbitowskiego wydają swoją książkę. Co prawda dyskusje kocie na blogu Prezesa i Kreski zawsze wydawały mi się bardzo poważne, takie o życiu i w ogóle, ale to tylko utwierdzało mnie w podejrzeniu, że to nie Łukasz je pisze, ale koty właśnie. Książka jak widzę będzie już niedługo, oto zapowiedź Prezesa i Kreski. Ma być bajerancka z rysunkami autorstwa Janusza Orbitowskiego (czyli narysowane będą te konkretnie koty a nie żadne inne).
Teraz właśnie przypomniałam sobie o fragmencie wywiadu, który przeprowadziłam x lat temu z Łukaszem (nikt nie wierzy, że nie znaliśmy się wcześniej), mówił wtedy o kotach:
„Ja uwielbiam swoje koty. Jestem w nich zabójczo zakochany. Co jest oczywiście słabością jako człowieka, który nie znosi zwierząt.”
Dla zainteresowanych: pełen wywiad. A później coś mnie tknęło i przeczesałam pozostałe raporty z przesłuchań. Do kotów się przyznali: Piekara, Grzędowicz, Kossakowska, Twardoch. No i Orbitowski. Niektórzy mają więcej niż jednego futrzaka.
Kot to zwierzę fantastyczne.