» Blog » Obiazd
02-12-2011 15:35

Obiazd

W działach: Straszne historie | Odsłony: 21

Obiazd

Tym razem jechałam na tylnym siedzeniu samochodu, chociaż nasza córka, podejrzana o próby manipulacji  przy drzwiach, od Leszna spała spokojnie w swoim foteliku. Zupełnie jak wtedy, gdy wracaliśmy z naszej pierwszej sesji, a ja siedziałam ulokowana między kumplami  i gdy (wtedy jeszcze nie mój) mężczyzna zerkał w lusterko, nasze oczy spotykały się. Rzecz jasna wtedy nie było mowy o współdzieleniu łóżka a co dopiero mówić o dzieciach. Nawet jeszcze nie podobał mi się aż tak bardzo, raczej podobało mi się to, że grał.

 I zupełnie jak wtedy, w jednej z wiosek prawie wjechaliśmy w biało czerwone barierki z wielką tablicą „Obiazd”, co od razu skojarzyło mi się z kimś, kto napisał „objad” i po dawce zawstydzenia zapobiegliwie przestał używać litery „j” w przypadkach niezbyt znanych warunków pisowni.
I tak jak wtedy, Mój Mężczyzna skręcił w tenże „obiazd”.

Od razu zerknęłam w lusterko wsteczne, prosto w znale od wielu lat oczy i domyśliłam się, że MM myśli o tej samej nocy, gdy po skończonej sesji wracaliśmy do domów. I choć sądziłam, że będzie milczał, zapytał cicho, jakby nie do końca był przekonany, że wypowiada to na głos. Być może nie powinnam tego opisywać tego na blogu, bo, na przykład ktoś, kto mnie zna (na przykład on) przeczytać to i dowiedzieć się, że wiem.  Że nie jest potrzebny dalszy ciąg rozmowy zaczynającej się od:

- Chciałabyś usłyszeć o jednej takiej sprawie?

Związek z drugą osobą nie opiera się tylko na rzeczach ważnych, oprócz tego, co chce nam ta druga osoba powiedzieć czy przekazać, dowiadujemy się masy szczegółów, których być może nie chciałaby akurat ujawniać lub nawet nie jest ich świadoma. Jest to cały obszar życia zawierający nie tylko cień rzęs rzucany na policzki w blasku świecy czy nieświadomy zwyczaj ściągania skarpetki z pięty palcami drugiej stopy podczas czytania e-maili. Bohaterowie książek zawsze będą bardziej płytcy i idealni w tym względzie, nie mają tych różnych „cosiów” kryjących się nawet wtedy, gdy nikt nie patrzy. Książka po odłożeniu nie ewoluuje, podczas gdy człowiek zawsze. To tak, jakby ze znanej drogi nagle zjechać na obcy sobie objazd (obiazd), pełen dziwacznych mostków z drewna i klonów sypiących ostatnie liście na zmrożony pierwszym podmuchem zimy asfalt bocznej drogi.

Pewnego razu, po jednej z naszych sesji wracaliśmy do domu całą ekipą repegową stłoczoną w starym golfie. Wracaliśmy z odległej wioski krętą, boczną drogą. Blade światło latarni, nieliczne domy mijanych wiosek, zmęczenie i pozostałości przygody w naszych głowach sprawiały, że noc ta była bardziej nierealna niż zwykle, zwłaszcza dla mnie, dziewczyny rozpoczynającej dopiero swoją podróż po innych światach. Dziewczyny, która tej nocy poznała zbyt wiele sekretów i postanowiła zatrzymać je tylko dla siebie. Być może właśnie takie dziewczyny grają w erpegi.

- O, popatrzcie, objazd! Krzyknął (jeszcze wtedy nie mój)  MG.

- Nie, to Obiazd! - sprostował Mieszko, który siedział z przodu, jestem prawie pewna, że i on, i pozostali pomyśleli o tym, co ja, że gdy jechaliśmy NA sesję, żadnego objazdu tu nie było. Ale to była obca nam droga, tak jak my byliśmy praktycznie sobie obcy.

Stary golf zwolnił, przebił się przez wał usypanego piachu i powoli ruszył między pagórkami zardzewiałych blach i ułożonych w sterty rur.  Częściowo oświetlona koparka pochylała się nad drogą niczym smok z przetrąconym skrzydłem, miałam wrażenie, że samochód zwolnił, jakby bacznie obserwował okolicę, by ostrożnie ruszyć nowym szlakiem.

Zapadła cisza. Przestaliśmy gadać o tym, kto dał dupy w walce z demonem i wbiliśmy wzrok w drogę przed nami, nawet muzyka w starym odtwarzaczu ucichła.  Jedyną osobą, na której ta nowa droga nie zrobiła wrażenia, był nasz MG. W pewnej chwili zatrzymał samochód (nie! Zawyło coś we mnie i jestem prawie pewna, że pozostali pomyśleli o tym samym) i wyplątawszy się z pasów wysiadł, krótko komentując: muszę się wysikać, bo wybuchnę.

W późniejszych latach wielokrotnie grałam, czasem to były sesje z moimi kumplami (którzy teraz siedzieli  z wzrokiem wbitym w drogę oświetloną reflektorami, jakby spojrzenie w bok, w obszar skryty w ciemnościach mogło przynieść nieszczęście), czasem z innymi dziewczynami. Często zdarzało się to, o czym mówią stereotypy – dziewczyna na sesji minimalizuje ilość dyskusji o pierdzeniu, dosadne żarty i ogólnie „cywilizuje” spotkanie. Jest tak, gdy to „nowa” dziewczyna. Ale do tego jest chyba wymagany jest jakiś szczególny rodzaj dziewczyn.

W każdym razie w czasie mojej kariery nie uświadczyłam od moich współgraczy specjalnego traktowania z uwagi na skład chromosomów. Dziś wiem, ze standardową odpowiedzią na „idę się wylać, bo wybuchnę” jest „tylko odejdź dalej, żebyśmy nie musieli twojej dupy oglądać”. Dlatego ten brak komentarzy był niepokojący. Oni powinni byli coś odpowiedzieć, skomentować, zażartować.

Ale nie. Siedzieliśmy, gapiąc się w jasny snop światła przed nami. W samochodzie było coraz cieplej i duszniej. Znacie to uczucie, gdy MG wywołuje jednego z graczy do pokoju obok, a następnie wraca po kości? To uczucie, że tam coś się dzieje? A potam prowadzący uchyla drzwi, tak, że widzicie tylko jego głowę i krzywy uśmieszek, i pada pytanie:

- A wy co, coś robicie?

Jak często odpowiadacie: E, nic, leżymy w wyrze i jaramy ćmiki? Obce światy są niebezpieczne. Gdy jedna osoba oddala się od drużyny, może ją COŚ spotkać. Może to być COŚ złego. Gdy tak siedzieliśmy w samochodzie, nie pojawiła się żadna głowa z pytaniem, co robimy. Nie mogliśmy powiedzieć: właśnie odczuliśmy palącą potrzebę, by porozmawiać z naszym MG! Więc siedzieliśmy. Ale  jestem pewna, że myśleliśmy o tym samym. O tym, ze jest to Obiazd. I nigdy dotąd nie byliśmy w takim miejscu.

Po chwili coś się poruszyło za łachą piachu. Ktoś wysunął się  spod skrzydła (smoka) koparki jak cień i ruszył wzdłuż styku mroku i światła w kierunku samochodu. Trzask drzwi poderwał nami, pewnie wszyscy pomyśleliśmy, że „udało się” i nie musimy iść TAM. Tym razem odłączona od stada owieczka wróciła. Przez chwilę koła samochodu buksowały, by wspiąć się na górkę. Zobaczyliśmy oświetlone skrzyżowanie, gdzie kończył się objazd (obiazd) i zaczynała znana nam droga. Bezpieczna i lśniąca oszronionym asfaltem.

Gdy pokonywaliśmy ostatni pagórek, przez chwilę coś zalśniło w lusterku wstecznym i zauważyłam, że kierowca patrzy na mnie. Uśmiechnęłam się do niego, chyba wtedy uświadomiłam sobie, jak atrakcyjne są te właśnie oczy. I wtedy poczułam wibracje komórki na prawym udzie.
Gdy wygrzebałam komórkę z kieszeni (ej, no gdzie ty pchasz łapę) nawet nie patrzyłam na wyświetlacz, przekonana, że to moja mama. Jak się okazało, nie była to moja mama.

- Gdzie jesteście? - usłyszałam głos MG – ha, ha, bardzo zabawne, zostawiłem kluczyki...

Jeszcze raz popatrzyłam w lusterko wsteczne, w oczy kogoś, kto w tej samej chwili dzwonił do mnie stojąc na słabo oświetlonym placu przy objeździe (obieździe). Ale sekundę później wjechaliśmy już na drogę. I głos w komórce zamilkł.

Kto to był ?– zapytał kierowca – ktoś, kogo znam?
Spojrzałam na wyświetlacz. Jak byk wyświetlał się jego numer, numer, który kilka dni temu zapisałam, żeby umówić się na sesję.
- Niekoniecznie – odpowiedziałam.

Objazd (obiazd) był już za nami, a ja byłam zbyt zmęczona by się zastanawiać, czy moi kumple myślą o tym samym, co ja. Że ktoś mógł zostać w obcym kawałku świata przystającym do naszego. A może zwyciężyła moja nieśmiałość, nie znałam ich aż tak dobrze, by opowiadać o czymś takim. I tak w ciągu następnych lat mieli się przekonać o tym, że wyobraźni mi nie brakuje, więc nie musiałam ich przekonywać o tym już pierwszej nocy.

A może pewien wpływ miało to, że MG odwiózł mnie do domu jako ostatnią. Odprowadził pod tonącą w ciemnościach bramę i pocałował tak, że zrobiło mi się bardzo ciepło, mimo że był środek nocy i szron bielił się na asfalcie. Spotkamy się jutro? Zapytał. Jasne, odpowiedziałam, zadzwoń.
Nie zdziwiłam się, gdy odpowiedział: Chyba zgubiłem gdzieś komórkę.
Czasem są rzeczy, które ukrywamy przed tą drugą osobą. Zastanawiamy się, czy warto, jak to wpłynie na nasz związek, czy nie lepiej udać, że się zapomniało, jakby można było zapomnieć o czymś takim, jak na przykład to,  że w środku nocy przyszło się z innego świata i ukradło tożsamość (nie, żebym kogoś z obecnych oskarżała o coś takiego, to tylko taki przykład).

Będąc z kimś często jesteśmy bystrzejszymi obserwatorami niż byśmy nawet sami chcieli. Widzimy zakola na ukochanym czole, słyszymy wypowiadane przez sen słowa w nieznanym języku. Widzimy obcy cień w oczach szukających naszego wzroku w lusterku wstecznym.


Kto by tam chciał wiedzieć wszystko do końca, jeśli wiemy już to, na czym nam zależy. Dlatego na pytanie, czy chciałabym wiedzieć o jednej takiej sprawie, odpowiadam:

- Niekoniecznie, skarbie.

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.