Okiem znawcy
W działach: z przymrużeniem oka | Odsłony: 1Całkiem niedawno leżałam sobie z kotem na kanapie i oglądałam Wtajemniczenie Sary bedącą nową wersją filmu z 1978. Mój Mężczyzna zaintrygowany dziwnymi odgłosami zapytał, co ogladam, więc pokrótce streszczam akcję (dwie siostry zaczynają życie studenckie, niestety, każda z nich wybiera inną korporację studencką i zaczyna się zażarta walka między studentkami parającymi się różnymi rodzajami magii).
MM: Wygląda to na straszliwe gówno (no nie miem, dlaczego on się tak wyraża przy kocie, przez to mamy zdegenerowanego sierściucha)
Ja: Wcale nie. Pod powłoczką z ciał studentek o wielkich cyckach widz dostaje problematykę walki między wikankami a zdzirowatymi czarownicami oraz uwagę, że korporacje studenckie to samo zło. Popatrz, twórcy nie mówią o tym wprost, ale pokazują, że ludzie sami z siebie tworzą podziały, mordują się i zdradzają w kwestiach wydawałoby się błahych. W Stanach to problem chyba dość istotny bo wniknął na dobre do kultury.
MM: Znów mówisz w taki sposób, jakby była to kulturalna perełka.
Podobna sytuacja zdarzyła sie na Polconie, bo po prelce, na której mówiłam o Futerkach w kontekście filmu ekologicznego, powiedział, że "nietórzy słuchacze mogą się zdziwić siegnąwszy po film, bo dostaną masakratyczne gore a w poszukiwaniu wartości będą grzebać we flakach".
Wiecie, ja już tak mam. Zdaję sobie sprawę, że część horrorów to totalne gówna, a nawet te "kultowe" bywają mizernej jakości, ale czasem w czymś z pozoru kiepskim można znaleźć pokłady tematów do poważnych dyskusji. Horrory są komentarzem do współczesności i posiadają sporą wartość kulturową. Mogłabym powiedzieć: ja to wiem, obejrzałam i przeczytałam sporo ociekających krwią filmów.
Ale czy tak nie jest z każdym fascynatem? Czy Wy potrafilibyście się entuzjazmować czymś, co jednocześnie według Was byłoby kiepskie/beznadziejne/ o niskiej wartości poznawczej itp? I to przez ileś tam lat?
Ostatnio trafiłam na blog Na własnej skórze, gdzie autorka opisuje zapach, o których nie tylko ja ale i pewnie większość pracowników perfumerii nie ma pojęcia. Słuchajcie, żeby wąchajac L’eau du Navigateur mieć wizje floty brytyjskiej? Już nie wspomnę o informacjach praktycznych, ale obszerne rozpisywanie się, porównania, wręcz opisy świata stworzonego rozlaniem kilku kropel perfum to niezły wyczyn. Sama na to bym nie wpadła. Dlatego lubię słuchać fascynatów - wydaje się, że żyją w innym, niewidocznym dla mnie świecie.
Ja chyba też, ale za każdym razem staram się jak najszerzej otwierać drzwi.