» Blog » Przez hazard do sportu
04-03-2009 15:04

Przez hazard do sportu

W działach: rpg, klanarchia | Odsłony: 11

Przez hazard do sportu
Teoretycznie można przyjąć, że erpegowcy są hazardzistami. No, może nie pod każdym względem ale nie zamierzam się rozwodzić nad tym, jakie cechy ma prawdziwy hazardzista, co nim powoduje itp.

Adrenalina skacząca po każdym rzucie kostkami, balansowanie na krawędzi, ryzyko, że los postaci w naszych rękach zostanie szybko i dramatycznie skrócony, ma dla mnie coś z hazardu. Pierwsze i najbardziej prymitywne skojarzenie jest takie, że gracze grają z MG o to, czy bohaterowie znów ujdą z życiem dzierżąc w garści złupioną księżniczkę ewentualnie zaczarowany miecz +10.

Ostatnio, przygotowując się do wieńczącej kampanię przygody, myślałam nad najfajniejszymi motywami tej ostatniej. Aktualnie gramy bandą Soldatów, będących ostatnimi przedstawicielami Gwardian. Jest to tajne stowarzyszenie walczące z jednym z demonów i jego potomkami. Niezbyt sprzyjające wichry rzuciły nas w rejony śnieżnych szczytów, gdzie odbywały się zawody w rozpłata. Nasi bohaterowie, mimo, iż doświadczeni i dość znani byli... no, eee, co tu kryć, nie śmierdzieli groszem, choć ten grosz był bardzo potrzebny i to w dużych ilościach. Planowaliśmy bowiem zapłacić wpisowe i wziąć udział w zawodach.

Soldaci to rodzina krnąbrna, buńczuczna i waleczna, ale głowy do interesów raczej nie ma. Każde z nas mogło się poszczycić sporą ilością żelastwa, ja jako Kronikarka rodu miałam dodatkowo trochę papierów, ale nic więcej. Wówczas kumpel wpadł na pomysł, będący podstawą motywu, który mi bardzo się spodobał: gra w kości.

Ja: Rety, nie... przegramy wszystko z tymi hanzyckimi pijawkami...
Kumpel: E, tam, najwyżej nas wyrzucą. Zastawię jedyną cenną rzecz, jaką mamy. Będzie dobrze.

Były to technomantyczne gogle, warte ok. 30 denarów (widzicie, jak byliśmy spłukani?). Jak powiedział, tak zrobił. To, co się stało potem wymagało trzech rzeczy: Mnóstwa szczęścia, elastyczności mistrza gry i podatności na konwencję z nastawieniem na "takie rzeczy się zdarzają".

W kościach trzeba mieć szczęście, zwłaszcza, żeby wygrać tyle ile zgarnął kumpel - 20 tysięcy denarów, w których nasze postaci z jazgotem się tarzały.

Elastyczność MG - to sprawa poważna i często nieprzyjemna. No pomyślcie, rzecz jest ostro nieżyciowa, sam fakt, że obdartus przybyły z pustkowi zgarnął całą pulę sprzed uperfumowanych nosów Hanzytów to tak, jakby pijany gościu w sukience ślubnej jakiejś osadniczki puścił z torbami Mavericka. Większość motywów z hazardzistami, które znalazły uznanie w moich oczach to były typy w rodzaju Lamorry albo Mavericka. Nawet Goblin i Jednooki wciąż mieli długi karciane mimo wspomagania się magią.

Już kiedyś pisałam o tym, na co nasz MG nam pozwala a na co nie pozwalają inni MG, których mieliśmy okazję poznać. Nasz, gdy odpowiednio podkręcimy historię, gdy mamy motyw totalnie jarający, czasem wymyślony na chybcika i wykraczający poza wszelkie przyjęte wcześniej założenia, wówczas możemy go porwać siłą opowieści. Być może zdradzam za dużo tajemnic naszej drużyny… ale co tam, żądza przygody u naszego MG jest zbyt duża, żeby blokował nam te możliwości.

Zatem: jeśli wymyślimy odpowiednio odjechany plan, który spodoba się naszemu MG to pozwoli nam, tak jak ostatnio, nawet na zgarniecie kupy szmalu, wynajęcie dwóch (!!!!) drużyn i poprowadzenie ich do zwycięstwa. To ostatnie to już podatność na konwencje. Jak pisałam, Soldaci to rodzina krnąbrna i waleczna, ale też pełna fantazji. Hasło „co, ja nie dam rady?” jest uniwersalnym sposobem na sprowokowanie takowego do najbardziej lekkomyślnych działań, nieważne, czy chodzi o picie, czy zarżnięcie stwora pustkowi. 20 tysięcy denarów to jest przeraźliwa ilość kasy, przykładowo za 30-50 denarów masz przyzwoity miecz, może nawet kuszę pneumatyczną. Gdyby nasi bohaterowie należeli do innych, bardziej rozsądnych rodzin kupiliby sprzęt lub weksle, zainwestowali lub schowali na czarną godzinę. Ba, gracz który wygrał mógłby zamrozić całą gotówkę dla siebie.

Ale Soldaci to towarzyskie dusze; najpierw była oczywiście biba i chlańsko do rana. Potem, na giga kacu kompletowanie drużyny, w której bohater dnia – Mięki - mógł sobie zagrać, a potem… moja postać zgarnęła resztę kasy i powiedziała, że dla odmiany robi czysto damską drużynę  To jest stuprocentowo „soldackie” podejście do konwencji. Znów byliśmy biedni, ale zdobyliśmy sławę, zagraliśmy wrogom na nosie i świetnie się bawiliśmy.

Teraz co nieco o zarysie rozgrywki.

Rozpłat to brutalna gra drużynowa, każdy z graczy ma sprzęt do łapania rozkręconego metalowego kręgu spełniającego rolę piłki w naszym świecie  Gracze nie mogą się faulować z wyjątkiem sytuacji, gdy ktoś jest w posiadaniu krążka. Do tego w tych akurat zawodach drużyny jeździły na łyżwach po zamarzniętym jeziorze.

Pewnie nie raz urządzaliście turnieje czy rozgrywki na sesji.
Dwie naparzające się drużyny, potem następne dwie, wypruwający się z opisami MG itd. itd. My, w ramach współudziału w narracji sami opisywaliśmy wygląd drużyn. W Klanarchii są cztery bardzo różniące się wyglądem i zachowaniem rodziny, każda z nich skupia wiele klanów. Na hasło: Soldaci każdy z nas potrafi wymyślić formację pasującą do ogólnie przyjętej stylistyki a zarazem coś wyróżniającego: banda mięśniaków w farbowanych skórach, ogoleni i wytatuowani chudzi akrobaci, laski w metalowych półgorsetach i z nagimi piersiami (tak, było zimno i leżał śnieg, i co z tego?).
Nawet Rytualiści nie są jednolici – mogą to być pseudo mnisi z powiewającymi szatami, ale też zamaskowani twardziele z katanami lub bysiory w metalowych siatkach na twarzach.

Krótko mówiąc, każdy z graczy w czasie potyczek eliminujących opisywał jedną z drużyn. W eliminacjach stwierdziliśmy, że to za mało i dodatkowo przyjmowaliśmy rolę trenerów i zagrzewaliśmy do walki „nasze drużyny” a kumple nawet pokusili się o organizowanie zaplecza cheerleaderek (ale wiecie, takich mrocznych, wywijających nożami i ogniami na łańcuchach). Było wiele radości 

I wiecie co? Zrobienie następnej kampanii dla drużyny rozpłata to wielce kuszący pomysł. Myślicie, że tylko mięśniaki znajdą tu swoje miejsce? Wcale nie, przyda się ktoś od narkotyków i leczących zabiegów, ochroniarze – zarówno klasyczni jak i tacy chroniący przed klątwami, trenerzy, sponsorzy, technicy. Nawet przepatrywacz szukający legendarnego sprzętu starożytnych też by coś znalazł :P

A kampania hazardzistów? Widzieliście chyba Mavericka? Ale Mięki będzie musiał wybrać postać, która będzie umiała czytać i pisać, a to już by było coś niespodziewanego.

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.