» Blog » Rozkwitały pęki białych róż...
09-05-2007 10:30

Rozkwitały pęki białych róż...

W działach: Historie | Odsłony: 2

Może my nie pamiętamy zawieszania flagi w Berlinie, ale na pewno choć częściowo uczestniczyliśmy w pochodach, apelach i akademiach ku czci. Zwykle wiązało się to z wystawieniem krótkiej scenki przez uczniów czy wyśpiewaniu kilku szlagierów. Już miesiąc przed datą występu nauczycielki szalały usiłując zorganizować program i narobić sobie jak najmniej obciachu. No i kwestia "naumienia" wierszyków...

Kiedyś dobra pamięć była na wagę złota. Pomyślcie, bez komputera, kalendarza, ba, nie znając pisma ludzie radzili sobie z życiem codziennym, rok odmierzali świętami kościelnymi, umowy były na słowo (no i tu było ważne kto co zapamiętał), pamiętało się legendy, podania, historie rodzinne i piosenki do śpiewania przy pługu.
W momencie kiedy kupiłam sobie komórkę sama "straciłam" pamięć dla takich głupot jak numery telefonów znajomych. Kiedyś przychodziłam z imprezy i pamiętałam telefony od nowych znajomych nawet rano. W pracy nie mam szans na zapamiętanie tysiąca drobnych spraw, nazwisk, numerów itp. wyręcza mnie w tym program komputerowy. Nienawidzę, kiedy ktoś wchodzi mi do pokoju i mówi: "Pamiętasz może takiego pana z jakiegoś urzędu, miał nazwisko na B i chciał jakiś archiwalny numer. Wysłałaś mu?". Marsz do bazy danych. Nie zaśmiecam sobie głowy takimi pierdołami.

Niedawno sobie przypomniałam o jednej rzeczy. Będąc dzieckiem uczyłam się wielu wierszy na pamięć. Byłam mała, chuda i miałam cieniutki głosik. Dużo czytałam i miałam świetną pamięć. Wychowawczynie ze starszych klas wypożyczały mnie na akademie. To nic, że ledwo mnie było słychać, załatwiały mikrofon. Ważne, żeby znaleźć dzieciaka, który nauczy się więcej niż czterozwrotkowego wiersza. Nie wiem jak teraz jest w szkołach z organizowaniem apeli i różnych takich, ale kiedyś kilka wierszy i piosenka była gwoździem programu na takie imprezy jak na przykład Dzień Zwycięstwa.
Moja szkoła, podstawówka w Zagrodnie miała zaprzyjaźnioną szkołę radziecką. Były to naprawdę daaawne czasy, ale i ja załapałam się częściowo na akademie z rosyjskimi oficerami i poddenerwowanymi prominentami obu stron.
Jedna z imprez odbywała się w Zagrodzieńskim Domu Kultury: oczywiście czerwone krzesła i bieganie za scena ze starszymi dzieciakami (byłam oczywiście wypożyczona). Miałam do powiedzenia jakiś strasznie długi wiersz, coś o chłopie na roli, trudzie i znoju. Ledwo widoczna wśród wyższych ode mnie dziewczyn, z mikrofonem, który nie ukrywał piskliwości mojego głosu i nieodłącznymi kokardami przy warkoczykach męczyłam poemat, który był ukoronowaniem występu, na oczach panów w zielonych mundurach z czerwonymi gwiazdkami.

I wtedy nagle zobaczyłam w ostatnim rzędzie czerwonych krzeseł gromadkę rodziców podziwiających swoje pociechy. A wśród nich pełną dumy mamę próbującą poskromić moją trzyletnią siostrę. Na początku słychać było pełne zachwytu kwilenie, by po chwili wstrętny dzieciak szalejąc na krzesełku wydarł się: NIUSIA!!! TU!!! NIUSIA! TU!!!

Ona nie potrzebowała mikrofonu.

0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

ajfel
    w kwestii pamięci i wyręczania się softem..
Ocena:
0
Wydaje mi się, że nie tyle tracimy pamięć do różnych głupot (jak się na pierwszy rzut oka wydaje), co mamy tych głupot do zapamiętania tak wiele, że trzeba się wspomagać planerami, organizerami i innym badziewiem.
Zapamiętujemy to, co musimy, bo wszystkiego się nie da. Numery telefonów są dłuższe, ilość naszych kontaktów też imho wzrasta. Mamy zakodowaną w czaszkach niezliczoną ilość PINów do komórek, kart płatniczych, usług bankowych online, do tego numery klienckie, hasła do skrzynek, serwisów etc.. Ilość tego badziewia narasta, zapamiętać wszystko niepodobna ;-) Szacun dla tych, którzy wszystko są w stanie przechować w swojej czaszce, czy są wogóle tacy?
09-05-2007 12:41
!Blob!
   
Ocena:
0
Generalnie to nie ma z tym większego problemu. Nie to żebym praktykował, głównie jestem zbyt leniwy. Swego czasu natomiast interesowałem się troszeczkę różnego rodzaju mnemotechnikami. Naprawdę, z zapamiętaniem czegokolwiek i w dowolnej ilości można nie mieć żadnego problemu. ;]

Mieć wszystko gdzieś zapisane jest jednak zdecydowanie, hmmm... pewniejsze? bardziej zorganizowane? No i niektórych rzeczy używa się tak rzadko, że nie ma sensu zaprzątać sobie głowy.

Rozmaite hasła natomiast - pamiętam. W dzisiejszych czasach strach zapisywać gdziekolwiek. ;P
09-05-2007 16:01
Ra-V
    blb
Ocena:
0
jeszcze kilka lat i bedzie strach pamietac :P
09-05-2007 17:44
!Blob!
   
Ocena:
0
Wtedy to już tylko pamięć mięśniowa (tak to pamiętam PINy do kart ;P).
09-05-2007 18:24

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.