» Blog » W co się ubrać???
08-08-2008 10:10

W co się ubrać???

W działach: samo życie, z przymrużeniem oka, Klanarchia, rpg | Odsłony: 1994

W co się ubrać???

Proszę się nie śmiać, sprawa jest poważna. Pytanie: w co ja mam się ubrać? Jest z rodzaju nieśmiertelnych.

 

Mój Mężczyzna marudzi tylko dla zasady marudzenia, że nasza ogromna szafa jest zawalona moimi ciuchami, pudełkami z butami, płaszczami noszonymi tylko raz. I tak nie mam sie w co ubrać. Gdy sobie przypomnę, jak w liceum z koleżankami przerabiałyśmy stare suknie babć, żeby zrobić sobie kostium na Castle Party, lub wywlekałyśmy kurtki rodziców (skóra!)… ech, patrząc teraz na oferty sklepów internetowych żałuję, że nie jestem nastolatką (w zasadzie ciuchy to jedyny powód). Oczywiście, ceny są porażające, ale te x lat temu szałem były czarne dżinsy, koszula w kratę i skóra wywleczona z szafy cioci.

 

Wczoraj Mój Mężczyzna dostał od siostry spóźniony prezent urodzinowy: wielki hełm Dartha Vadera, czarny, lśniący, odpowiednio sapiący. Całość nawiązywała do rodzinnej historii, o tym jak kilkuletni wtedy MM został zabrany na film od lat 12 (tato Mojego Mężczyzny przemycił go nielegalnie do kina, powinni mu to wpisać do papierów nauczycielskich!).

MM po seansie był zafascynowany postacią Dartha i, odziany w pewnego koloru kocyk, musztrował swoją bandę. Patrząc na Mojego Mężczyznę, jak gładzi czarną powierzchnię hełmu, myślałam o tym, jak wiele znaczą dla nas tego typu artefakty.

 

Chyba każdy z nas ma gdzieś w szafie spraną do imentu koszulkę, zanoszoną na śmierć bandanę, buty, w których czuliśmy się jak terminator, czy wytartą, za małą o dwa numery kurtkę skórzaną, której nie chcemy wyrzucić. Na co dzień nie zawsze mamy możliwość ubierania się w to, co chcielibyśmy, bo na przykład kierowcę w masce Dartha zatrzymałby pierwszy poznański patrol. Bieganie z mieczem na plecach - nawet totalnie tępym też nie jest mile widziane, a oja szefowa nie patrzyłaby łaskawym okiem na czarną szminkę czy ciuchy z łańcuchami. Mamy też świadomość niepraktyczności tych rzeczy. Co nie przeszkadza, by za szafą kurzyła się zbroja, którą wyciągniemy raz na rok, by poszpanować na jakimś festiwalu.

 

Ale mamy to szczęście, że nasi bohaterowie nie mają takich ograniczeń. Gdy tylko zyskałam możliwość wyimaginowanego ubierania swoich postaci, to marudziłam każdemu MG, że chcę gorset, srebrne pazury nakładane na palce czy – w zależności od systemu - suknię jak Morticia Addams. Rezultaty bywały bardzo różne, ale o tym za chwilę. Muszę wspomnieć tu o kwestii zakupów i podkreślić fakt, że nie tylko ja próbowałam sobie rekompensować standardową rzeczywistość ubraniową w świecie RPG.

 

W naszej drużynie najwięcej czasu nad listą zakupów spędzali moi kumple, na ich potrzeby były produkowane pozasystemowe listy zakupowe ze zbrojami, różnymi rodzajami broni, ziół i takimi tam. Ja sama zakupów w realu nie lubię i częściowo przeniosło się to na grę, więc nigdy nie dorównałam takiemu Miękiemu, który godzinami ślęczał nad listami zakupów. Do dziś z uśmiechem wspominam, jak grał z MG w Dynę Blaster: jeśli wygrał, dostawał dodatkowy sprzęt, cudaczny element zbroi czy coś takiego. Sławek z kolei, gdy graliśmy władcami własnych krain, swoją stolicę ozdobił taką ilością gargulców, skrzydlatych demonów, czaszek i mrocznych podcieni, że wystarczyłoby sporej ilości nawiedzonych architektów na lata projektowania.

 

Listy zakupów były fajne. Wszyscy dawali się na to złapać. Gdy organizowaliśmy kampanię czarodziejów z Middenheim każdy z nas miał pewną ilość kasy i cenniki: mieszkań w różnych dzielnicach, sprzętów, ciuchów, ingrediencji, usług – mnóstwo tego było. Spędziliśmy cały weekend omawiając statystyki i „ubierając” nasze postaci. MG tylko od czasu do czasu obłudnie miłym głosem wrzucał: za kilka dodatkowych denarów dostaniesz łóżko z rzeźbionym wezgłowiem, albo: za denara masz to obszyte futrem. Pamiętacie, jak Pratchett opisywał magów z Ankh-Morpork? Że przypominali obszyte futrem pagórki? Prawdopodobnie wyglądaliśmy tak samo ;) Wykazaliśmy prawie zerową odporność na podpuszczenia MG: złotnicy, krawcy i szewcy z Middenheim sporo się obłowili na tym roczniku uczniów czarodziejów. To, że ubierałam się na czerwono, a nasz ukryty nekromanta lubił styl „niepozornego naukowca” lepiej zapadło w pamięć niż niektóre imiona czy sytuacje.

 

Niestety, świat Młotka jest niezwykle okrutny. Wspólnie z krasnoludem Heronymem spędziliśmy minutę ciszy nad rozerwaną w czasie walki i doszczętnie zniszczoną zbroją (a taka ładna była, inkrustowana). Ale z tym jeszcze mogliśmy się pogodzić. Co innego, gdy coś, na co uzbieraliśmy kasę, zamarudziliśmy, wyżebraliśmy wręcz, wymarzoną rzecz ukradziono nam bez wyraźnej przyczyny czy potrzeby sesyjnej.

W tym specjalizował się inny MG i teraz mogę to napisać: Ty, ty wiesz który, nie lubiliśmy u ciebie grać! Nie mieliśmy żadnej radochy kupując nowe zbroje czy wachlarze, które tak obłudnie oferowali nam kupcy podczas twoich sesji. Wiedzieliśmy, że na następnym noclegu i tak nam wszystko ukradną.

 

Podobnie sprawa miała się w czasie kilku sesji cybera, które byłyby całkiem ok., ale MG (już inny MG) prowadził listy z naszymi finansami i dziwnym trafem, jeśli mieliśmy coś fajnego np. Mój Mężczyzna miał wówczas motor, to w czasie następnej sesji dowiadywaliśmy się, że niestety – czy to był sprzęt, czy walizka z pieniędzmi, czy lansiarski strój – wszystko znikało, gubiło się w pralni, zostało ukradzione przez dziwkę.

Następną sesję MG zaczynał słowami: Zatrzymali was przy wejściu do budynku korporacji. I nie ma się czemu dziwić, wyglądacie jak hołota: brudni, obdarci. A ty, co z ciebie za solos? Bez sprzętu? Bez broni? Wyglądasz jak żebrak. Że co? Kurtka z symbolem korpory? W podręczniku nie ma nic takiego. Chodziliśmy brudni, obdarci i szczerze mówiąc mieliśmy to gdzieś, bo nie było warto. No jasne, świat jest zły i okrutny, w Poznaniu codziennie kradną samochody, pieniądze i biżuterię. Ale, kurde, czy my gramy po to w RPG, by odgrywać życie codzienne? Może ktoś, ale nie my.

 

Ale, pomijając niektóre smutne przypadki, RPG jest świetne, jeśli chodzi o realizowanie swoich wizji ubraniowych. Skutkiem przeglądania albumów Roya i Valeyo moja bohaterka, laska jeżdżąca na smoku, chodziła ubrana tylko w buty za kolana i majtki służące za pasek do przypinania pejcza. I nikogo nie interesowało, czy to wygodne i praktyczne. Praktyczne są rajtuzy. Mogę je nosić zimą, ale nie chcę ubierać w nie moich bohaterów. Moje postaci chcą śmigać w skórzanym gorsecie i na metalowych szpilkach nawet zimową porą. Chcą mieć metalowe ćwieki przy 30-o stopniowym mrozie i futrzaste kołnierze na pustyni. Siatkowe body pod napierśnikiem z wyrytymi zaklęciami, na karwaszach gwoździe grożące oczodołom podczas jedzenia, płaszcze powiewające jak u wampirów w mangach i pejcze jak ze snów fetyszystów. A co. Bohater powinien wyglądać jak bohater.

 

Mięki, zawsze miał ciągoty bardziej realistyczne: uwielbiał broń, zbroje, zakuwanie się w stal od czubka nosa po koniuszki paznokci u stóp i z siateczkami dodatkowo zabezpieczającymi całość. Potem dokładał symbole ochronne i od nowa zaczynał z blachami. To znaczy w pewnym momencie realizm się kończył, bo waga całego żelastwa przekraczała jego własną ;) Kiedy Mięki założył własną firmę rycerską (Agencja Artystyczna Hegemon), w zasadzie nikt się nie zdziwił – ma teraz okazje ganiać częściej w zbroi, więc nie musi polegać tylko na światach RPG.

Właśnie przygotowujemy nową kampanię, jeśli Mięki nie spędzi godziny na skrupulatnym przeglądaniu cennika ze zbrojami i omawianiu kształtu hełmu, lancy czy czegoś tam, to jestem gotowa szykować żarcie i biegać po papierosy dla całej ekipy podczas każdej sesji w tej kampanii :P

 

Fanatycy uzbrojenia to bardzo specyficzna grupa erpegowców, więc Mięki nie należy do ekstremum. Pamiętam, że niejaki Krzychu E. przynosił topór na sesje i machał nim w chwilach szczególnego zaangażowania. Siedziałam obok niego i starałam się go nie drażnić :P Wydaje mi się, że na stole akademikowym pozostały nieliche szramy po tym toporze.

 

Wampir Maskarada, choć na krótko, od razu przypadł do gustu naszej ekipie i sporej grupie osób, które dotąd nie grały. Był to „dorosły” sposób na przebieranki i ganianie w czarnych pelerynach. Praktycznie każdy Pyrkon pełen jest czarno odzianych postaci biegających między larpami. Świetnie to rozumiem, sama też lubię się przebierać, przebiera się sporo osób z naszych znajomych i to nie muszą być przebieranki w damską/męską bieliznę, ale zabawy larpowe, pseudolarpowe, lub chociażby elementy stroju nawiązujące do postaci sesyjnej - czasem jeden jedyny element jest podstawą kształtowania zachowań całej drużyny (ale żeby odgrywać technomantę z metalowym lejkiem na głowie, jak to zrobił Iwo, to już pewna perwera :)).

 

Podsumowując – lubię, kiedy system daje mi możliwość poszalenia ze strojem. Może w ten sposób leczę kompleksy, bo w świecie rzeczywistym nie mam odwagi czy możliwości by zrealizować te fantazje, ale też patrzmy na to w ten sposób: nie mam procesów sądowych o wykłucie komuś oka w tramwaju elementem zbroi :) Z różnych względów na co dzień raczej nie chciałabym chodzić na 20-o centymetrowych platformach typu ekstremalne New Rocki, czy być wytatuowaną od stóp do głów. Erpegi pozwalają mi na chwilowe poszalenie w innych niż zwyczaj dekoracjach i mam duży respekt do MG, który na to pozwala, który pozwala wszystkim graczom na decydowanie o wyglądzie swojej postaci i nie uważa tego za atak terrorystyczny na swoje mistrzowe terytoria. Metalowa, wytrawiona kwasem maska? Ciuchy jak wampirzyca z Underworlda? Metalowa dłoń, zgrzytająca za każdym ruchem? Powiewające wstęgi z wyszytymi zaklęciami? I ten głos kumpla, który mówi: Staję nieco z tyłu, żeby było mnie widać tylko jako niewyraźny cień między powiewającymi szarfami jej szaty.

 

Lubię Klanarchię, w której jest wyraźnie napisane, że to ja decyduję, jak wygląda moja postać, wspólnie omawiamy, jaki to lans, gdy nasza drużyna wchodzi do klanu przy zgrzycie otwierającej się bramy. To do nas należy decyzja, jak będziemy wyglądać: mrocznie zawinięci od stóp do głów w czarne zawoje, czy barokowo i błyszcząco w hanzyckich ciuchach, czy będziemy chodzić ze zgrzytem metalu i piszczeniem tulei. Owszem, zdarzy się pobicie, obdarcie z ciuchów, skóry itd., ale będzie to wynikało najwyżej z naszych poczynań czy chwilowego kaprysu losu. Odpowiednia ilość gadżeciarskiego sprzętu należy się nam jak psu buda. Na okładce Klanarchii jest laska, którą chciałabym grać, może już grałam :) Nigdy nie usłyszałam od MG, że się spocę, pobrudzę, że takie metalowe coś jest nie do zrobienia (ewentualne właściwości okultystyczne to już inna broszka). Jest do zrobienia, można to nosić. Nikt mi tego nie ukradnie, żebym tego nie miała.

 

Wynika to głównie ze zgody całej naszej ekipy na taki, a nie inny styl grania. Cieszą nas dekoracje. W świecie rzeczywistym lubimy gadżety i ta cecha przechodzi na naszych bohaterów – a co tam, niech mają, niech się cieszą, robaczki (to był cytat). Czasem wizja wyglądu naszej postaci super wpływa na grę – koleżanka grająca hanzycką damą przez całą sesję mówiła do nas machając zrobionym wachlarzem. Egzorcysta hanzycki na jednej z grafik ma świetną kurtkę z kołnierzem zasłaniającym twarz, to samo wystarczy by gracz nabrał maniery zasłaniania ust czy mówienia znad ramienia.

 

Tak wiec sobie siedzę, patrzę na kumpli palących pod oknem papierosy i myślę, jak będzie wyglądać moja bohaterka z rodziny soldackiej: na pewno wężowe tatuaże, na pewno czarny metal na gołej skórze, na pewno metalowe blaszki przyczepiane do paznokci (kto powiedział, że tylko hanzytki mogą nosić tipsy?). Z Miękim nie mogę konkurować co do ilości blach, ale na pewno wymyślę cos jeszcze – może metalowe naszycia na kurtce, wyglądające jak skrzydła i wystające nad ramiona? Ćwieki na ramionach, kółeczka wzdłuż kręgosłupa? Może maskę gigerowską? Powiedzmy sobie szczerze, uwielbiam opisywać jak wygląda moja postać, gdy MG tylko kiwa głową i mamrocze: poczekaj, BN-owie też będą wyglądać zajebiście. Nie ty jedna masz na półce album Roya.

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Alkioneus
   
Ocena:
0
Jak graliśmy w młota orkijską ekipą w jednej wiosce umieściłem eksperymentalnie kilku bodiahtystów. I jako MG byłem złośliwy, ale Gracz z wielkim czerwonym czubem na głowie zawsze miał większe oberwania z łuku.

Ale coś w tym jest. Postać musi być pięknie ubieralna, rozbieralna i przebieralna. Musi pasować do tego wzorca, który Gracz ma w głowie tworząc ją.
08-08-2008 10:37
WekT
    Teraz wiemy skąd ise wzieło fetish fantasy
Ocena:
0
to już się Furiath nie musi z textem do Klanarchii męczyć ;P

Mi ostatnio zaskoczyło takie trochę zaskoczyło takie estetyczne gadżeciarstwo po przeczytaniu
"Na szkarłatnych morzach"
- a swoją drogą zakochałem się w książkach Lynch'a

Teraz będę takie gadżeciarstwo lansował w Eberronie- poparte trochę ilustracjami fantasy Paula Bonnera

No a jak się w to wkręcę to dalej w Klanarchii
08-08-2008 11:05
senmara
   
Ocena:
0
Kłamstwa... i Na szkarłatnych morzach podobały mi się - bardzo bardzo (choć zazyczaj nie przepadam za fantasy).
Tam było gadżeciarstwo pełna gębą; od wspaniałych opisów, stylizacji dialogów po użycie gadżetów w akcji.

Jeśli ktoś będzie grał w systemie w uniwersum tych ksiażek to bedzie super zabawa (o ile MG pozwoli na wszystkie gadżety)
08-08-2008 11:16
Mayhnavea
   
Ocena:
0
Ooo, przemiły wpis.
Wspomnienia... :D

Wydaje mi się, że należałem do najbardziej wypindrzonej drużyny w centrum Polski. Prym chyba wiodła Zosia, która zaprowadziła mnie do salonu fryzjerskiego, gdzie wisiało zdjęcie modelki i skwitowała "tak wygląda moja postać". Drugie miejsce miałem chyba ja. Raz stworzyłem do Wampira postać kobiecą, która de facto spełniała rolę ślicznej lalki do przebierania. Ech, te 'barokowe' sesje...
08-08-2008 12:44
Kot
   
Ocena:
0
Co prawda Royo i jego kolegów po fachu spod znaku 'C-cup platemail bikini' nie lubię, ale... Tekst ciekawy. Ja raczej należę do tych MG, którzy starają się egzekwować pewien realizm strojów. Ale też z tym nie przesadzam... No, chyba że ktoś w płytowym bikini postanawia przedzierać się przez leśne ostępy, czy śnieżne pustkowia... Lub latać na smoku (w końcu można sobie conieco przeziębić).
08-08-2008 16:20
senmara
    ~MacKotek
Ocena:
0
bohaterowie są jak czternastolatki - ubierają gorset i pończochy przy 20-o stopniowym mrozie :) To uboczny efekt myślenia typu: chodźmy zabić wielkiego złego.

Żyj szybko! Umrzyj młodo! Zostaw atrakcyjne zwłoki!
08-08-2008 20:47
Mayhnavea
   
Ocena:
0
A psik, Kocie! ;P

Absolutnie nie ufam żadnym realizmom (przede wszystkim nie wierzę w żaden "realizm"), a już zwłaszcza temu, co robi się w jego imię.

A gdyby MG zaczął blokować moje pomysły w imię tego, co "nieprawdziwe, ale prawdopodobne" to bym go pokąsał.

Zresztą ciekawe jest to, że strój - dajmy na przykład to kolcze bikini - nie jest tylko elementem estetyki, ale przede wszystkim przejawianiem się jakiejś konwencji. bo oczywiste jest, że jeżeli bohaterka nosi to bikini, to zakładamy, ze pewne prawa fizjologiczne, ekonomiczne i społeczne zostają zawieszone i wszyscy to czują. Porażenie jej w pierwszych 10 minutach wilkiem, odmrożeniami oraz kradzieżą wykazałoby niewyczucie klimatu przez prowadzącego.

Poza tym to by było podcinanie gałęzi na której się siedzi: skoro gracz ma pomysł na jakiś wyjątkowy wygląd postaci, to ten wygląd już zaczyna "grać". Wiadomo, ze bohaterka w kolczym bikini będzie agresywna wobec mężczyzn i na pewno wyzwie na pojedynek szefa gangu motocyklistów (or whatever ;D ). To już jest firmowo wpisane przez dyktatorów kolczej mody ;)
08-08-2008 22:45
Sawassas
    Fajna notka
Ocena:
0
Przypomniał mi się kolega co ma uzależnienie od "niebieskich szat z kapturem". Zawsze na liście jego celów jest zdobycie niebieskiej szaty z kapturem. Raz mu dałem białą (też mu się podobała i to bardzo). Po jakimś czasie mnie wkurzył i mu powiedziałem "Że podczas przechodzenia przez portal spaliła mu się" xD Zawód był niesamowity :(
12-08-2008 18:45

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.